Historia pewnego staruszka
Wczoraj wybyliśmy rodzinnie na RODOS ( Rodzinne Ogródki Działkowe Otoczone Siatką ) w celach jesienno-ogrodowych. Efekt tego jest taki, że dziś ledwo ruszam prawą ręką. Ale żeby nie pozostawiać was nieutulonych w żalu z powodu braku czegoś do poczytania pozwolę sobie zaprezentować jeden ze starszych tekstów które ukazały się jeszcze w starym tramwaju. A że książka naprawdę świetna to warto przypominać.
Tekst pierwotnie opublikowałem 16 kwietnia 2012 na starym blogu i portalu nakanapie.pl
Tekst pierwotnie opublikowałem 16 kwietnia 2012 na starym blogu i portalu nakanapie.pl
Chwilę mnie nie było, postaram się jednak szybko nadrobić opuszczone tytuły. Nie przypuszczałem, że rekrutacja dzieci do gimnazjum i przedszkola tak potrafi wymęczyć rodziców . Poniżej recenzja bardzo optymistycznej i zabawnej powieści
Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął autorstwa Jonas’a Jonasson’a trafił do mnie dość niespodziewanie. Zachęcony dobrymi opiniami próbowałem go wygrać w jakimś blogowym konkursie, czy rozdawajce.
Niestety nie udało się, a plany zakupowe niestety ostatnio musiałem ograniczyć. Na szczęście z pomocą przyszło niezawodne nakanapie.pl. Chwilę później „Stulatek” pojawił się wśród książek do recenzji na portalu, a ja bez specjalnej wiary w sukces zgłosiłem się,. Podejrzewałem, że do tak ciekawego tytułu lista chętnych będzie porażająco długa.
Po kilku dniach okazało się jednak, że szczęście uśmiechnęło się do mnie i książka pojawiła się u mnie na półce. Zabrałem się za nią w piątkowe popołudnie. Z przerwą na sen przeczytanie zajęło mi niecałą dobę. Teraz wypadałoby opowiedzieć czemu tak szybko .
Na początek może kilka słów o fabule. Podzielona została ona na dwa wątki. Pierwszy dzieje się współcześnie i opowiada o tym co spotkało Allana Karlssona, tytułowego stulatka, po tym jak wyskoczył przez okno i wszedł w posiadanie pewnej nader interesującej walizki. Drugi wątek opowiada o tym wszystkim co miało miejsce w jego życiu zanim zdecydował się wyskoczyć przez okno.
Oba wątki opowiadają bardzo różną, ale też bardzo interesującą historię. Część współczesna to prześmieszna komedia pomyłek o zacięciu lekko kryminalnym. Są trupy, zorganizowane grupy przestępcze, wypadki samochodowe, kradzieże i słoń w autobusie:)
Drugi wątek jest prawdopodobnie przyczyną porównywania przygód Karlssona do Foresta Gumpa. Podobnie jak Gump nasz tytułowy stulatek brał udział w wielu kluczowych dla historii świata wydarzeniach i otarł się o rzeszę sławnych postaci historycznych. Przeszedł drogę od prostego szwedzkiego chłopaka, przez uczestnika wojny w Hiszpanii do współautora bomby atomowej.
Był więźniem radzieckich łagrów, rezydentem indonezyjskiej ambasady i agentem wywiadu CIA. Uczestniczył praktycznie we wszystkich najważniejszych wydarzeniach, które ukształtowały współczesny świat, aż w końcu wylądował w domu opieki, z którego znużony i poirytowany zwiał na początku i na końcu ksiązki.
Obie części książki czyta się znakomicie. Autor kieruje się mottem z początku książki którego fragment brzmi „.…Tacy co to ino prawdę godoją, toż to nie warto ich słuchać …” i wplątuje bohatera w wiele zupełnie nieprawdopodobnych wydarzeń. Całość napisana jest z ogromną swobodą i humorem, a całkowite nieprawdopodobieństwo przygód Allana nie przeszkadza czytelnikowi. Czytamy o nich dla przyjemności ciągle ciekawi co jeszcze Jonas Jonasson nam wymyślił. Ciekawie także autor połączył ze sobą obie linie fabularne, koniec przygód w przeszłości to początek nowego fascynującego życia.
Zaskakująca jest także konsekwencja i zachowanie linii przyczynowo skutkowej. Książki pełne tak zakręconych pomysłów mają często z tym problem. Na przykład w pewnym momencie bohaterowi udaje się wyjść z koszmarnych opresji w Korei Płnocnej tylko dzięki temu, że kilka lat wcześniej uratował żonę obecnego tam właśnie chińskiego przywódcy Mao. Tego typu smaczków można znaleźć zdecydowanie więcej, ale nie chciałbym psuć frajdy. Osoby interesujące się historią XX wieku będą miały jeszcze więcej przyjemności niż ja odnajdując historyczne nawiązania.
Poza tym, że książka napisana jest sprawnie i opowiada ciekawą historię to pozwala także na załapanie pewnego dystansu do życia, Allan kieruje się bowiem w działaniu filozofią wpojoną mu przez matkę „Jest, jak jest, będzie jak będzie”. Pozwala mu to przetrwać nawet najgorszą zawieruchę, w którą się wplątał.
Zdecydowanie polecam, szkoda tylko, że „Stulatek…” to na razie jedyna książka Jonasa Jonassona.
Podsumowanie:
Tytuł: Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął
Autor: Jonas Jonasson
Wydawca: Świat Książki
Do tramwaju: tak, ale trzeba uważać, żeby nie śmiać się za mocno
Ocena ogólna: 10/10
Czuję się zachęcona do zapoznania się z tą pozycją c;
Cieszę się, to naprawdę zabawna książka :)
Ja też bym chętnie spędziła z pół dnia na RODOS… ;-)
O tej książce słyszałam już dużo. Raz entuzjastycznie, raz wręcz przeciwnie. Zdaje się, że to jedna z takich powieści, które albo się kocha, albo… nie rozumie (?). W każdym razie do mnie uśmiecha się już od jakiegoś czasu, dobrze wiedzieć, że Tramwaj zaakceptował. A w Niemczech w listopadzie będzie premiera innej książki tego autora. Nosi tytuł „Analfabetka, która umiała liczyć”.
Ja też bym chętnie spędziła z pół dnia na RODOS… ;-)
O tej książce słyszałam już dużo. Raz entuzjastycznie, raz wręcz przeciwnie. Zdaje się, że to jedna z takich powieści, które albo się kocha, albo… nie rozumie (?). W każdym razie do mnie uśmiecha się już od jakiegoś czasu, dobrze wiedzieć, że Tramwaj zaakceptował. A w Niemczech w listopadzie będzie premiera innej książki tego autora. Nosi tytuł „Analfabetka, która umiała liczyć”.
Ja podchodziłem z pewną nieśmiałością. Ale jeśli do prawdopodobieństwa zdarzeń podejdziesz z przymrużeniem oka to „Stulatek…” jest bardzo relaksującą lekturą
Ja podchodziłem z pewną nieśmiałością. Ale jeśli do prawdopodobieństwa zdarzeń podejdziesz z przymrużeniem oka to „Stulatek…” jest bardzo relaksującą lekturą
Kiedyś zastanawiałam się nad nią, potem odpuściłam, a teraz widzę, że to był błąd. Dzięki za uświadomienie
Był, ale zawsze możesz nadrobić :)
Czytałam to w lipcu i nawet miałam zamiar o niej coś napisać, aż w końcu gdzieś to umknęło. No książka całkiem niezła, faktycznie miejscami zabawna i ma w sobie coś z Szwejka. ;)
O Szwejku akurat nie pomyślałem, ale czytałem go naprawdę dawno temu :)
Czytałam to w lipcu i nawet miałam zamiar o niej coś napisać, aż w końcu gdzieś to umknęło. No książka całkiem niezła, faktycznie miejscami zabawna i ma w sobie coś z Szwejka. ;)
Cudna jest ta książka po prostu:)
Poznawałam ją uszami w interpretacji niezrównanego Artura Barcisia – co tylko dodawało urody. I fakt, wielka szkoda, że autor nic więcej nie napisał – miejmy nadzieję, że to stan przejściowy:)
Miejmy nadzieję, że to o czym pisze Agnieszka Hofmann okaże się być równie udane
Miejmy nadzieję, że to o czym pisze Agnieszka Hofmann okaże się być równie udane
Cudna jest ta książka po prostu:)
Poznawałam ją uszami w interpretacji niezrównanego Artura Barcisia – co tylko dodawało urody. I fakt, wielka szkoda, że autor nic więcej nie napisał – miejmy nadzieję, że to stan przejściowy:)
Na tę książkę mam ochotę od dawna, poszukuję jej w bibliotece :)
Słuszna koncepcja :)
Ulubione podejście do życia mojego ojca: „Jest jak jest…”. Idealna książka na jesienną szarugę, żeby się nie dołować…
Dołowanie w tym przypadku ABSOLUTNIE nie wchodzi w grę.
Dołowanie w tym przypadku ABSOLUTNIE nie wchodzi w grę.
Ja byłam zachwycona „Stulatkiem”. Poznałam go jako audiobooka i wydaje mi się, że tylko dodało mu to humoru. Jak lektor, Artur Barciś, huknął jako Stalin to o mało z krzesła ze śmiechu nie spadłam. :)
Ja byłam zachwycona „Stulatkiem”. Poznałam go jako audiobooka i wydaje mi się, że tylko dodało mu to humoru. Jak lektor, Artur Barciś, huknął jako Stalin to o mało z krzesła ze śmiechu nie spadłam. :)
Barciś świetnie też spisał się w „Gwiezdnym pyle” Gaimana. Polecam
Bardzo ciekawie i zachęcająco brzmi, zwłaszcza, gdy dopada Cię jesienna deprecha :-) Taki rozweselacz. Może skorzystam z propozycji swojej przedmówczyni i też się skuszę na audiobooka :)
Barciś to mistrz słowa, a książka daje mu spore pole do popisu
Barciś to mistrz słowa, a książka daje mu spore pole do popisu
Bardzo ciekawie i zachęcająco brzmi, zwłaszcza, gdy dopada Cię jesienna deprecha :-) Taki rozweselacz. Może skorzystam z propozycji swojej przedmówczyni i też się skuszę na audiobooka :)
Achhh… kolejna zachęcająca recenzja. Od dawna się czaję na tą książkę – czas przeczytać! :)
Czas. A do tego pogoda zdecydowanie dobra, znakomicie spisze się na jesienna pluchę.
[…] i zniknął sięgnąłem zupełnie przypadkiem, jeden z portali z którym wtedy współpracowałem podrzucił go do recenzji i wsiąknąłem. Podobało się na tyle, że na Analfabetkę.. zdecydowałem się bez […]