[Warto zajrzeć] Czas na zmiany, czyli nowy cykl co sobotę.
Andrzej Tucholski przygotował darmowe webinarium o tym Jak SKUTECZNIE blogować o KULTURZE, chłop gadał na ten temat prawie dwie godziny i to całkiem z sensem. Z częścią jego teorii nie zgadzam się, w sporą część sugestii nie wierzę, ale jeden pomysł zamierzam zrealizować. Andrzej mówił o tym, że dobrze jest próbować współpracować z większymi od siebie blogerami oraz, że fajnie jest proponować współpracę mniejszym. Wspominał także, że świetnym pomysłem jest polecanie ciekawych treści u innych blogerów ze swojej niszy tematycznej. Tak więc od dziś co sobota zapraszam was na notkę z polecanymi artykułami u innych blogerów. Do pierwszej notki trafiają teksty które sam wypatrzyłem, ale do kolejnych chętnie wrzucę wasze propozycje. Tak więc piszcie na adres oisaj@tramwajnr4.pl z linkami tego co uważacie za ciekawe, piszcie bez oporów jeśli tylko tekst w jakiś sposób mnie przekona znajdzie się w sobotniej notce. Nie liczyłbym, że wasze statystyki znacząco wzrosną, bo nie jestem specjalnie dużym blogerem, ale zawsze coś :)
No i jeśli ktoś chce pójść tą drogą to zapraszam!
Na początek piątka książkowa z ostatniego okresu i dwa blogi z troszkę innej „parafii”, to moje polecanki, więc polecam co chcę:
U nas o Grabińskim pisał Secrus, jeśli komuś się spodobało, to zapraszam do Kruka czyli Demony Stefana Grabińskiego. Ogień! Lara wyszukała dla was kilkanaście interesujących okładek, można też zerknąć do wcześniejszych części tego cyklu, czyli Zachwycające okładki cz. 4
Viv o bardzo klasycznych już Smażonych zielonych pomidorach (jakim cudem ona tego nie czytała?) czyli Opowieść o amerykańskim Południu
Anek co prawda nie trzeba polecać, ale lubię ją czytać czyli Przeczytane w busie – część piąta (i jak na razie ostatnia…)U Joanny tym razem Hodder, nie dotarłem do tej odsłony cyklu, bo już pierwsza część mnie znużyła, ale może potem jest lepiej czyli „Zdumiewająca sprawa Nakręcanego Człowieka”
I dwie świetne notki nie o książkach:
Asia, która prawie zawsze tryska optymizmem, tym razem o tym jak sobie poradzić z pewnym problemem czyli notka 1625
Ojciec Wwwirgiliusz z niby oczywistym pomysłem, ale czasem trzeba to usłyszeć od kogoś innego czyli Nie garb się
Też nie zgadzam się z kilkoma kwestiami Andrzeja, choćby z tą, że ludzie recenzji nie czytają. Nie czytają suchych i bezwartościowych, bez polotu ;) recenzje też trzeba umieć pisać :D
Polecane blogi odwiedzę, świetna inicjatywa ;)
Recenzje w internecie jednak muszą moim zdaniem spełniać jeden warunek. Nie mogą być za długie. Moje są ciut za krótkie, ale Secrus już pisze w sam raz :)
Recenzje w internecie jednak muszą moim zdaniem spełniać jeden warunek. Nie mogą być za długie. Moje są ciut za krótkie, ale Secrus już pisze w sam raz :)
Też nie zgadzam się z kilkoma kwestiami Andrzeja, choćby z tą, że ludzie recenzji nie czytają. Nie czytają suchych i bezwartościowych, bez polotu ;) recenzje też trzeba umieć pisać :D
Polecane blogi odwiedzę, świetna inicjatywa ;)
Świetny pomysł, z pewnością odwiedzę polecane przez Ciebie blogi. Będę zaglądać częściej. Pozdrawiam, Marcelina ;)
Świetny pomysł, z pewnością odwiedzę polecane przez Ciebie blogi. Będę zaglądać częściej. Pozdrawiam, Marcelina ;)
To nie zawsze są polecane blogi, ale zawsze będą polecane notki :). Czy warto zaglądać na stałe trzeba się samemu przekonać.
To nie zawsze są polecane blogi, ale zawsze będą polecane notki :). Czy warto zaglądać na stałe trzeba się samemu przekonać.
Widzę, że tematyka damsko-męska poważnie Cię wciąga ;)
Nie tyle tematyka wciągnęła co jestem pod dużym wrażeniem waszej dyskusji :)
Nie tyle tematyka wciągnęła co jestem pod dużym wrażeniem waszej dyskusji :)
Widzę, że tematyka damsko-męska poważnie Cię wciąga ;)
Dzięki w imieniu polecanych:-)
Takie sobotnie polecanie może być ciekawe. Ja coś mi się rzuci mocno na mózg w tygodniu to będę Ci podsyłał.
Swoją drogą, to czytałem Waszą dyskusję u Agnieszki Tatery na FB. Agnieszka zrobiła u siebie też taki „wpis-polecankę”;-)
No to powiem ci Janek, że ta Wasza dyskusja bardziej do mnie przemówiła niż webinarium.
Tak przy okazji, polecanie wpisów musi mieć sens, czyli ważne jest „kto i gdzie”. Polecanie innych opinii przy swoim własnym wpisie na blogu uważam za taki sobie pomysł na przykład. A takie jak ten Twój wpis, albo na stronie FB (dla mnie to utrudnienie u Ciebie czytam/podglądam ale interakcji żadnej ;-)) to OK!
Ależ nie ma za co, jakby nie było o czym czytać, albo co oglądać, to polecanki by nie było :)
Polecanie przy własnym wpisie ma dla mnie sens tylko wtedy kiedy teksty są od siebie wyraźnie różne, stanowią wręcz polemikę, w innym przypadku nie ma to sensu. A taka notka jak ta moim zdaniem ma zdecydowanie większy sens, ale raczej częściej niż raz w tygodniu byłoby przesadą.
Ależ nie ma za co, jakby nie było o czym czytać, albo co oglądać, to polecanki by nie było :)
Polecanie przy własnym wpisie ma dla mnie sens tylko wtedy kiedy teksty są od siebie wyraźnie różne, stanowią wręcz polemikę, w innym przypadku nie ma to sensu. A taka notka jak ta moim zdaniem ma zdecydowanie większy sens, ale raczej częściej niż raz w tygodniu byłoby przesadą.
Swoją drogą dałeś mi do myślenia. Jak wiesz, od jakiegoś czasu na stronie z przeczytanymi książkami (raczej mało kto tam zagląda ;-)) podaję linki do ciekawych wpisów innych blogerów. Nie mam zamiaru tego zmieniać, zastanawiam się tylko nad oprawą. No i nad ilością. Fakt mało tego, ale w końcu nie chodzi o agregację wszystkich wpisów, tylko jednak też moje preferencje.
Hmmm… jak po polsku mówi się na agregację? Zabrzmiało jak z przepisu na czytnik kanałów;-)
Swoją drogą dałeś mi do myślenia. Jak wiesz, od jakiegoś czasu na stronie z przeczytanymi książkami (raczej mało kto tam zagląda ;-)) podaję linki do ciekawych wpisów innych blogerów. Nie mam zamiaru tego zmieniać, zastanawiam się tylko nad oprawą. No i nad ilością. Fakt mało tego, ale w końcu nie chodzi o agregację wszystkich wpisów, tylko jednak też moje preferencje.
Hmmm… jak po polsku mówi się na agregację? Zabrzmiało jak z przepisu na czytnik kanałów;-)
Nie ma dobrego słowa na agregację, słowniki synonimów milczą, ja użyłbym określenia łączenie w większą całość, zbieranie elementów.
To jeszcze gorzej brzmi niż agregacja:-( Dostanie się nam za żargon IT;-)
To jeszcze gorzej brzmi niż agregacja:-( Dostanie się nam za żargon IT;-)
Nie szukajcie synonimów, zastanówcie się nad potrzebą użycia takiego słowa w ogóle :) „Zebranie” pasowałoby w tym przypadku jak ulał.
PS To nie jest żargon IT, tylko określenie reakcji chemicznej, przysposobione przez informatykę. To znaczy – nie wiem, czy przysposobione, ale wierzę na słowo.
Nie szukajcie synonimów, zastanówcie się nad potrzebą użycia takiego słowa w ogóle :) „Zebranie” pasowałoby w tym przypadku jak ulał.
PS To nie jest żargon IT, tylko określenie reakcji chemicznej, przysposobione przez informatykę. To znaczy – nie wiem, czy przysposobione, ale wierzę na słowo.
Nie tylko chemia i informatyka. Kilka dziedzin gdzie nazywa się tak łączenie w większa całość, nawet w ekonomii występuje ;-)
Użyłem tego słowa świadomie, ale złapałem się na tym, że prawie każdy używa jakiegoś czytnika do newsów (popularne formaty to RSS albo Atom) nawet w blogerze nasza „Lista czytelnicza” to taki czytnik, ale nie każdy powie na niego agregator. Bo to już żargon;-)
Najprościej było powiedzieć, że nie chcę robić z mojej podstrony czytnika dla wszelkich możliwych postów o jakiejś książce, tylko je subiektywnie wybieram ;-)
Nie tylko chemia i informatyka. Kilka dziedzin gdzie nazywa się tak łączenie w większa całość, nawet w ekonomii występuje ;-)
Użyłem tego słowa świadomie, ale złapałem się na tym, że prawie każdy używa jakiegoś czytnika do newsów (popularne formaty to RSS albo Atom) nawet w blogerze nasza „Lista czytelnicza” to taki czytnik, ale nie każdy powie na niego agregator. Bo to już żargon;-)
Najprościej było powiedzieć, że nie chcę robić z mojej podstrony czytnika dla wszelkich możliwych postów o jakiejś książce, tylko je subiektywnie wybieram ;-)
Ponieważ wychowałam się na Tatarkiewiczu, jestem zwolenniczką mówienia (i pisania) tak, żeby ludzie rozumieli. Można oczywiście używać wielu pięknych, wielozgłoskowych słów. Można. Tylko trzeba się zastanowić, czemu to ma służyć.
A co do agregacji – zwróć uwagę, jak na różnych gruntach przyswaja się słowa, specyficzne dla danej dziedziny nauki, żeby brzmiało obco i uczenie. Na własny użytek mawiam: naukawo (za co mój szef śmiertelnie się obraża).
O ile się nie mylę, na czwartym roku miałam zajęcia z teorii literatury. Po którychś zajęciach, załamana bełkotem, zapytałam prowadzącego, dlaczego komplikujemy sprawy, które są oczywiste. Wiesz co mi odpowiedział? Gdyby to przedstawiać wprost, do czego bylibyśmy potrzebni? Ot, kwintesencja.
Jesteś idealistką widzę :-) To w żadnym razie nie jest złośliwość. Wręcz przeciwnie.
Zgadzam się z Tobą, że mówić i pisać powinno się prosto, lecz przy tym precyzyjnie formułując to co ma się do przekazania. Tylko wymaga to co najmniej dwóch rzeczy. Dobrej znajomości naszego języka i dużego zasobu słów. Patrząc na to co się wokół dzieje to umiejętności te nie są zbyt powszechne. Znajomość ojczystego języka jest u nas katastrofalna, a na słownictwo to opuśćmy zasłonę milczenia. Bardzo wiele osób mówi nie tyle prosto, co prymitywnie. I nie mam na myśli wcale przysłowiowych meneli spod budki z piwem.
Sam po sobie widzę, że zaczynam się niekiedy miotać pomiędzy hiperpoprawnością a śmietnikiem. Ta hiperpoprawność, jak każda skrajność, nie bierze się znikąd tylko jest reakcją na „śmieciowe języki”. Pełno jest tego. Pseudo-język korporacyjny. Kompletne dziwactwo. Obce wtręty, szczególnie angloamerykańskie. Pseudo-polszczyzna tzw. dziennikarzy. „Język internetu”. O politykach to lepiej nie mówić.:-(
Najgorsze, że ci od wtrętów i nowomowy korporacyjnej to dorabiają do tego jakąś filozofię typu, że jak ktoś jest dwujęzyczny a brakuje mu słowa z jednego języka to bezwiednie wstawia słowo z tego drugiego. Co na moje znaczy, że nie zna dobrze żadnego języka;-)
Słowa fachowe to już trochę inna bajka. Nie obronimy się przed neologizmami. Nawet jak są to kalki z innych języków. Taki „komputer” to miał swoja polska nazwę, ale kompletnie nieużywalną w języku potocznym. Elektroniczna Maszyna Cyfrowa ;-)
Ja, jak mi brakuje czegoś „fachowego” napisanego po polsku, czytam podręczniki matematyczne napisane w okresie międzywojennym albo tuż po wojnie. Sierpiński, Kuratowski, Mostowski, Tarski. Nienaganny, wiadomo już archaiczny lekko, język. Prostota wykładu. Podobnie pisał Tatarkiewicz.
Wybacz przydługi komentarz. Wniosek jaki się nasuwa, nie jest zbyt optymistyczny. Nawet jak napiszesz przystępnie, to nie masz gwarancji, że odbiorcy zrozumieją co nich mówisz ;-)
Chyba wam wyłączę komentowanie. Z każdą kolejną wypowiedzią zaczynam się czuć coraz bardziej ubogi intelektualnie ;)
Chyba wam wyłączę komentowanie. Z każdą kolejną wypowiedzią zaczynam się czuć coraz bardziej ubogi intelektualnie ;)
Nie desperuj Oisajku;-) I tak nikt Ci nie uwierzył :-P
Nie desperuj Oisajku;-) I tak nikt Ci nie uwierzył :-P
Andrzeju – nie tyle o mówienie prosto mi chodziło, co o dopasowywanie komunikatu do odbiorcy. Mój ojciec posunął się w tym tak daleko, że głosi pogląd, iż mówić do niektórych ludzi powinno się używać wyłącznie… Technicznych Określeń Wojskowych (pozwól, że nie przytoczę – z szacunku dla Autora Blogu).
Oisaju – jaki Ty się zrobiłeś stanowczy! Niu, niu – kolana miękna ;)
Andrzeju – nie tyle o mówienie prosto mi chodziło, co o dopasowywanie komunikatu do odbiorcy. Mój ojciec posunął się w tym tak daleko, że głosi pogląd, iż mówić do niektórych ludzi powinno się używać wyłącznie… Technicznych Określeń Wojskowych (pozwól, że nie przytoczę – z szacunku dla Autora Blogu).
Oisaju – jaki Ty się zrobiłeś stanowczy! Niu, niu – kolana miękna ;)
Trochę się rozkręciłem? ;-)
No czasami tak mam. Ale rozmowa jest wyjątkowo miła.
Pomijając jakieś groźby zbanowania :-P
Trochę się rozkręciłem? ;-)
No czasami tak mam. Ale rozmowa jest wyjątkowo miła.
Pomijając jakieś groźby zbanowania :-P
Lekce je sobie ważymy ;)
Lekce je sobie ważymy ;)
Dzięki w imieniu polecanych:-)
Takie sobotnie polecanie może być ciekawe. Ja coś mi się rzuci mocno na mózg w tygodniu to będę Ci podsyłał.
Swoją drogą, to czytałem Waszą dyskusję u Agnieszki Tatery na FB. Agnieszka zrobiła u siebie też taki „wpis-polecankę”;-)
No to powiem ci Janek, że ta Wasza dyskusja bardziej do mnie przemówiła niż webinarium.
Tak przy okazji, polecanie wpisów musi mieć sens, czyli ważne jest „kto i gdzie”. Polecanie innych opinii przy swoim własnym wpisie na blogu uważam za taki sobie pomysł na przykład. A takie jak ten Twój wpis, albo na stronie FB (dla mnie to utrudnienie u Ciebie czytam/podglądam ale interakcji żadnej ;-)) to OK!
Nigdy nie byłam osobą, która była jak inne. Nie, nie chodzi o to, że jestem wyjątkowa czy jakaś zajebista. Wychowanie moich rodziców jak i fakt, że nie lubię wychodzić z domu – zrobiło swoje. Otóż… jeżeli coś mi się podobało, to zawsze się tym dzieliłam. Jeżeli brałam w czymś udział, a czyjś występ/praca do mnie przemawiało, biłam brawo i się z tym nie ukrywałam. Uwielbiam czytać innych, uwielbiam pomysły innych, jednak za swoim blogiem nie przepadam. Po co go prowadzę? Bo chcę się wypowiedzieć, bo chcę żeby ktoś tam wiedział, że coś mi się spodobało i chcę się z tym podzielić. Niestety nie zostałam obdarzona talentem do pisania, także wychodzi co wychodzi, a mianowicie emocjonalny chaos. Najwięcej problemów mam z pisaniem o książkach, które stały się „moimi kumplami”. Wtedy w głowie mam tyle przemyśleń, tyle zachwytów, ze wychodzi zupełny koszmar :D Tak właśnie jest z Saszą Hady, Śliwką, Żelaznym druidem, Janem Fablem, Morzami wszetecznymi, Jackiem Reacherem itd… staram się napisać ciekawie, a w rezultacie albo nie piszę, bądź tylko ja wiem o co mi chodzi. Teraz przeżywam katusze bo wiem, że kolejną książkę pokochałam i nie będę znowu potrafiła napisać, jak książka jest zajebista! Wracając do tematu (no mówiłam, że chaos!) polecanie logów, żeby nasz stał się bardziej popularny. Na całe moje szczęście, na fejsie polecam tego całą masę, a że nikt mnie nie czyta to i mój (dzięki Bogu!) nie jest sławny. Nie rozumiem po co chcieć, aby moje wpisy były sławne. Wtedy wszystko traci swój urok. Jak ktoś staje się na topie, to nagle odwiedzają go miliony osób, co za tym idzie? Przestaje z nimi rozmawiać, bo nie starczyłoby mi dnia na odpisywanie. No i do tego ludzie stają się „kurwa jestem sławny”. Pamiętam stronę Bastion Polskich Fanów Star Wars. Na początku każdy z każdym gadał, było „rodzinnie”. Teraz? Od ponad dwóch lat tam nie zaglądałam. Wszechobecna nienawiść, cwaniactwo, bany na prawo i lewo, a do redaktorów – bez kija nie podchodź. Nie, nie bałabym się popularności. Bardziej obawiałabym się „i to nazywasz recenzja/opinią?”, „kto cię pisać uczył!”. To zupełnie nie dla mnie. Robię to, bo chcę, bo lubię, a ze nie chcę aby czytało to wiele osób, to już zupełnie inna para kaloszy. Mogę ludziom pomagać, dawać dziwne różne rzeczy jak im się coś mojego spodoba… ale polecać kogoś, żeby zagarnąć sobie „znajomych, aby i oni mnie polecili, żeby wiedzieli inni, że ja polecam”? (przynajmniej tak odebrałam p. Andrzeja) jest takie… prymitywne i prostackie. Sorry Tramwaju, tak czy siak będę Cię polecać, tak czy siak będę zaśmiecać Twój profil i Uroborosa. Czuję się tam dobrze i nie zrezygnuje z tego. Więc wiedz, że jak piszę u Ciebie, bądź Cię polecam, to nie ze względu na profity, tylko dlatego, że coś mi się spodobało. Jak pisałam, podchodzę do tego zupełnie inaczej niż reszta świata.
Nigdy nie byłam osobą, która była jak inne. Nie, nie chodzi o to, że jestem wyjątkowa czy jakaś zajebista. Wychowanie moich rodziców jak i fakt, że nie lubię wychodzić z domu – zrobiło swoje. Otóż… jeżeli coś mi się podobało, to zawsze się tym dzieliłam. Jeżeli brałam w czymś udział, a czyjś występ/praca do mnie przemawiało, biłam brawo i się z tym nie ukrywałam. Uwielbiam czytać innych, uwielbiam pomysły innych, jednak za swoim blogiem nie przepadam. Po co go prowadzę? Bo chcę się wypowiedzieć, bo chcę żeby ktoś tam wiedział, że coś mi się spodobało i chcę się z tym podzielić. Niestety nie zostałam obdarzona talentem do pisania, także wychodzi co wychodzi, a mianowicie emocjonalny chaos. Najwięcej problemów mam z pisaniem o książkach, które stały się „moimi kumplami”. Wtedy w głowie mam tyle przemyśleń, tyle zachwytów, ze wychodzi zupełny koszmar :D Tak właśnie jest z Saszą Hady, Śliwką, Żelaznym druidem, Janem Fablem, Morzami wszetecznymi, Jackiem Reacherem itd… staram się napisać ciekawie, a w rezultacie albo nie piszę, bądź tylko ja wiem o co mi chodzi. Teraz przeżywam katusze bo wiem, że kolejną książkę pokochałam i nie będę znowu potrafiła napisać, jak książka jest zajebista! Wracając do tematu (no mówiłam, że chaos!) polecanie logów, żeby nasz stał się bardziej popularny. Na całe moje szczęście, na fejsie polecam tego całą masę, a że nikt mnie nie czyta to i mój (dzięki Bogu!) nie jest sławny. Nie rozumiem po co chcieć, aby moje wpisy były sławne. Wtedy wszystko traci swój urok. Jak ktoś staje się na topie, to nagle odwiedzają go miliony osób, co za tym idzie? Przestaje z nimi rozmawiać, bo nie starczyłoby mi dnia na odpisywanie. No i do tego ludzie stają się „kurwa jestem sławny”. Pamiętam stronę Bastion Polskich Fanów Star Wars. Na początku każdy z każdym gadał, było „rodzinnie”. Teraz? Od ponad dwóch lat tam nie zaglądałam. Wszechobecna nienawiść, cwaniactwo, bany na prawo i lewo, a do redaktorów – bez kija nie podchodź. Nie, nie bałabym się popularności. Bardziej obawiałabym się „i to nazywasz recenzja/opinią?”, „kto cię pisać uczył!”. To zupełnie nie dla mnie. Robię to, bo chcę, bo lubię, a ze nie chcę aby czytało to wiele osób, to już zupełnie inna para kaloszy. Mogę ludziom pomagać, dawać dziwne różne rzeczy jak im się coś mojego spodoba… ale polecać kogoś, żeby zagarnąć sobie „znajomych, aby i oni mnie polecili, żeby wiedzieli inni, że ja polecam”? (przynajmniej tak odebrałam p. Andrzeja) jest takie… prymitywne i prostackie. Sorry Tramwaju, tak czy siak będę Cię polecać, tak czy siak będę zaśmiecać Twój profil i Uroborosa. Czuję się tam dobrze i nie zrezygnuje z tego. Więc wiedz, że jak piszę u Ciebie, bądź Cię polecam, to nie ze względu na profity, tylko dlatego, że coś mi się spodobało. Jak pisałam, podchodzę do tego zupełnie inaczej niż reszta świata.
Nigdy nie byłam osobą, która była jak inne. Nie, nie chodzi o to, że jestem wyjątkowa czy jakaś zajebista. Wychowanie moich rodziców jak i fakt, że nie lubię wychodzić z domu – zrobiło swoje. Otóż… jeżeli coś mi się podobało, to zawsze się tym dzieliłam. Jeżeli brałam w czymś udział, a czyjś występ/praca do mnie przemawiało, biłam brawo i się z tym nie ukrywałam. Uwielbiam czytać innych, uwielbiam pomysły innych, jednak za swoim blogiem nie przepadam. Po co go prowadzę? Bo chcę się wypowiedzieć, bo chcę żeby ktoś tam wiedział, że coś mi się spodobało i chcę się z tym podzielić. Niestety nie zostałam obdarzona talentem do pisania, także wychodzi co wychodzi, a mianowicie emocjonalny chaos. Najwięcej problemów mam z pisaniem o książkach, które stały się „moimi kumplami”. Wtedy w głowie mam tyle przemyśleń, tyle zachwytów, ze wychodzi zupełny koszmar :D Tak właśnie jest z Saszą Hady, Śliwką, Żelaznym druidem, Janem Fablem, Morzami wszetecznymi, Jackiem Reacherem itd… staram się napisać ciekawie, a w rezultacie albo nie piszę, bądź tylko ja wiem o co mi chodzi. Teraz przeżywam katusze bo wiem, że kolejną książkę pokochałam i nie będę znowu potrafiła napisać, jak książka jest zajebista! Wracając do tematu (no mówiłam, że chaos!) polecanie logów, żeby nasz stał się bardziej popularny. Na całe moje szczęście, na fejsie polecam tego całą masę, a że nikt mnie nie czyta to i mój (dzięki Bogu!) nie jest sławny. Nie rozumiem po co chcieć, aby moje wpisy były sławne. Wtedy wszystko traci swój urok. Jak ktoś staje się na topie, to nagle odwiedzają go miliony osób, co za tym idzie? Przestaje z nimi rozmawiać, bo nie starczyłoby mi dnia na odpisywanie. No i do tego ludzie stają się „kurwa jestem sławny”. Pamiętam stronę Bastion Polskich Fanów Star Wars. Na początku każdy z każdym gadał, było „rodzinnie”. Teraz? Od ponad dwóch lat tam nie zaglądałam. Wszechobecna nienawiść, cwaniactwo, bany na prawo i lewo, a do redaktorów – bez kija nie podchodź. Nie, nie bałabym się popularności. Bardziej obawiałabym się „i to nazywasz recenzja/opinią?”, „kto cię pisać uczył!”. To zupełnie nie dla mnie. Robię to, bo chcę, bo lubię, a ze nie chcę aby czytało to wiele osób, to już zupełnie inna para kaloszy. Mogę ludziom pomagać, dawać dziwne różne rzeczy jak im się coś mojego spodoba… ale polecać kogoś, żeby zagarnąć sobie „znajomych, aby i oni mnie polecili, żeby wiedzieli inni, że ja polecam”? (przynajmniej tak odebrałam p. Andrzeja) jest takie… prymitywne i prostackie. Sorry Tramwaju, tak czy siak będę Cię polecać, tak czy siak będę zaśmiecać Twój profil i Uroborosa. Czuję się tam dobrze i nie zrezygnuje z tego. Więc wiedz, że jak piszę u Ciebie, bądź Cię polecam, to nie ze względu na profity, tylko dlatego, że coś mi się spodobało. Jak pisałam, podchodzę do tego zupełnie inaczej niż reszta świata.
Ło matko! Ile tego wyszło…
Ło matko! Ile tego wyszło…
Aaaaaa w tym wszystkim zapomniałam. Dziękuje za pomyślenie o mnie :D Wybrałeś akurat mój jeden z ulubionych tematów :D
Aaaaaa w tym wszystkim zapomniałam. Dziękuje za pomyślenie o mnie :D Wybrałeś akurat mój jeden z ulubionych tematów :D
Po kolei:
– bardzo się cieszę, że tu zaglądasz i szalejesz na Facebooku
– polecam nie ze względu na profity, tylko wydało mi się, że pora coś zmienić na naszym książkowym poletku, a Andrzej Tucholski tylko to w jakiś sposób usystematyzował :)
– nie chodzi mi o zdobywanie dla siebie fanów, ale o to, żeby pokazać ciekawe treści ( Andrzejowi też raczej o to chodziło )
– nie martw się, po poleceniu w Tramwaju nie staniesz się sławna :)
Po kolei:
– bardzo się cieszę, że tu zaglądasz i szalejesz na Facebooku
– polecam nie ze względu na profity, tylko wydało mi się, że pora coś zmienić na naszym książkowym poletku, a Andrzej Tucholski tylko to w jakiś sposób usystematyzował :)
– nie chodzi mi o zdobywanie dla siebie fanów, ale o to, żeby pokazać ciekawe treści ( Andrzejowi też raczej o to chodziło )
– nie martw się, po poleceniu w Tramwaju nie staniesz się sławna :)
Zapewne źle to zabrzmiało. Odnosiłam się do tekstu p. Andrzeja, a nie do faktu, że kogoś Ty polecasz. W mojej głowie stanęły obrazki, jak nagle ludzie stają się:
– zobaczcie jaki jestem koleżeński
– jestem tak fajny, ze polecam
– polecam ciebie to i oni polecą mnie
– o tak! Już widzę tych nadciągających czytaczy!!
– już niedługo będę na pudelku!
Zapewne źle to zabrzmiało. Odnosiłam się do tekstu p. Andrzeja, a nie do faktu, że kogoś Ty polecasz. W mojej głowie stanęły obrazki, jak nagle ludzie stają się:
– zobaczcie jaki jestem koleżeński
– jestem tak fajny, ze polecam
– polecam ciebie to i oni polecą mnie
– o tak! Już widzę tych nadciągających czytaczy!!
– już niedługo będę na pudelku!
Ta opcja u niektórych też wchodzi w grę. U mnie przynajmniej świadomie, bo co tam robi podświadomość to nie wiem, nie :)
Ta opcja u niektórych też wchodzi w grę. U mnie przynajmniej świadomie, bo co tam robi podświadomość to nie wiem, nie :)
I raczej nie będę na Pudelku :)
I raczej nie będę na Pudelku :)
nie martw się, po poleceniu w Tramwaju nie staniesz się sławna :)
Sławna to może nie, zauważona tak! Wiem po sobie :-D
nie martw się, po poleceniu w Tramwaju nie staniesz się sławna :)
Sławna to może nie, zauważona tak! Wiem po sobie :-D
Hm… mnie też się wydaje, jak Jankowi, że nie o „sławę, piniądze i pudelka” chodziło. A już na bank nie chodzi o to w tym naszym pomyśle :) Nie wiem, jak Oisaj (oj tam, droczę się, raczej wiem :P), ale ja to widzę jako podsuwanie innym czegoś, co nam samym się spodobało, jakoś zafrapowało, zbulwersowało czy rozśmieszyło. A nie drogę do sławy :) A już zdecydowanie nie oczekuję, że jak ja kogoś polecę, to ktoś powinien mnie polecić, nienawidzę wymuszania (dlatego nie biorę udziału w konkursach, gdzie trzeba spełniać warunki typu banerki-srerki, polubienie fanpage’a etc., ani w akcjach typu „obs-obs, kom-kom” czy jak tam to brzmi, brrrr).
No co wy!
Pewno że o piniądze, zawsze chodzi o piniądze :D
Na poważnie to szkoda, że książkowi mało się wspierają. Jak czytam dużych to regularnie to robią, więc czemu nie skorzystać z tych pomysłów które uznamy za sensowne?
A co do konkursów u mnie zawsze jest prośba o banerek i like, ale NIGDY nie jest to wymóg.
No co wy!
Pewno że o piniądze, zawsze chodzi o piniądze :D
Na poważnie to szkoda, że książkowi mało się wspierają. Jak czytam dużych to regularnie to robią, więc czemu nie skorzystać z tych pomysłów które uznamy za sensowne?
A co do konkursów u mnie zawsze jest prośba o banerek i like, ale NIGDY nie jest to wymóg.
Lubię wszelkie polecanki. U nas funkcjonuje, choć właściwie dawno nie było, „Latający karnawał blogowy” gdzie polecałyśmy ciekawe według nas linki. Zawsze cieszyło się to dużą popularnością, bo co tu dużo gadać, blogosfera jest tak duża, że ogarnąć się jej nie da. No i fajnie odkryć nowe miejsca :) Dziwiło mnie, że słabo to funkcjonuje na naszym poletku książkowo-kulturalnym, choć na blogach o popkulturze jest częstsze. No więc cieszę się, że idzie nowe :)
Lubię wszelkie polecanki. U nas funkcjonuje, choć właściwie dawno nie było, „Latający karnawał blogowy” gdzie polecałyśmy ciekawe według nas linki. Zawsze cieszyło się to dużą popularnością, bo co tu dużo gadać, blogosfera jest tak duża, że ogarnąć się jej nie da. No i fajnie odkryć nowe miejsca :) Dziwiło mnie, że słabo to funkcjonuje na naszym poletku książkowo-kulturalnym, choć na blogach o popkulturze jest częstsze. No więc cieszę się, że idzie nowe :)
Lubię wszelkie polecanki. U nas funkcjonuje, choć właściwie dawno nie było, „Latający karnawał blogowy” gdzie polecałyśmy ciekawe według nas linki. Zawsze cieszyło się to dużą popularnością, bo co tu dużo gadać, blogosfera jest tak duża, że ogarnąć się jej nie da. No i fajnie odkryć nowe miejsca :) Dziwiło mnie, że słabo to funkcjonuje na naszym poletku książkowo-kulturalnym, choć na blogach o popkulturze jest częstsze. No więc cieszę się, że idzie nowe :)
Wracajcie do Latającego karnawału…!
Przecież „Książki mojej siostry „to gwarancja jakości, więc i polecanki na pewno będą interesujące.
Wracajcie do Latającego karnawału…!
Przecież „Książki mojej siostry „to gwarancja jakości, więc i polecanki na pewno będą interesujące.
zajrzałem tu i postanowiłem wbrew sobie wspomnieć o prowadzonym przez nas blogu, trochę z inne beczki (http://sfuriatowani.blogspot.com/). Bohater raz w życiu miał kontakt z książką i mu smakowała, jest pełen kultury no chyba, że się objadł.
zajrzałem tu i postanowiłem wbrew sobie wspomnieć o prowadzonym przez nas blogu, trochę z inne beczki (http://sfuriatowani.blogspot.com/). Bohater raz w życiu miał kontakt z książką i mu smakowała, jest pełen kultury no chyba, że się objadł.
zajrzałem tu i postanowiłem wbrew sobie wspomnieć o prowadzonym przez nas blogu, trochę z inne beczki (http://sfuriatowani.blogspot.com/). Bohater raz w życiu miał kontakt z książką i mu smakowała, jest pełen kultury no chyba, że się objadł.
No co ty, z Furiatem to ja się znam dość dobrze, zaglądam regularnie :)
No co ty, z Furiatem to ja się znam dość dobrze, zaglądam regularnie :)
I nie poleciłeś? 😃
I nie poleciłeś? 😃
I nie poleciłeś? 😃
To pierwsze polecanie, będzie jeszcze okazja :)
To pierwsze polecanie, będzie jeszcze okazja :)
no ja mam nadzieję, bo wiesz… Furiat to równy piesek, na pewno wspomni o takim poleceniu podczas nocnego dostępu do komputera :D
no ja mam nadzieję, bo wiesz… Furiat to równy piesek, na pewno wspomni o takim poleceniu podczas nocnego dostępu do komputera :D
To pierwsze polecanie, będzie jeszcze okazja :)
Fajny pomysł. Będę zaglądać co ciekawego polecasz. ;)
Nie dośc, że nowy cykl, to jeszcze ja w nim :) A ja się zastanawiałam, skąd tyle komentarzy się wzięło. Dzięki za odesłanie, a głębsze wyjaśnienia, czemu dopiero teraz przeczytałam „Pomidory” będa na spotkaniu blogowym :)
Nie dośc, że nowy cykl, to jeszcze ja w nim :) A ja się zastanawiałam, skąd tyle komentarzy się wzięło. Dzięki za odesłanie, a głębsze wyjaśnienia, czemu dopiero teraz przeczytałam „Pomidory” będa na spotkaniu blogowym :)