Targi Książki, czyli jest mi cholernie wstyd
Na początek małe wyjaśnienie. Z niektórych targowych notek wynika, że na spotkaniu blogerów miałem jakoś współtworzyć jego program. To jakieś przekłamanie, poproszono mnie o zrobienie najprostszej rzeczy, czyli ogłoszenie wyników eBuki, taka prawie Oskarowa tradycja, i tyle. Nie udało mi się zjawić, bo teściowa dostała zawału i musiałem pędzić do szpitala. Jeśli ktoś planował obfotografować Tramwaj, to najmocniej przepraszam.
A teraz o co chodzi. Kasia z Przekładańca kulturalnego powiedziała mi, że ja to próbuję żyć w zgodzie ze wszystkimi. Może, ale już mi się odechciało, jedziem z tym koksem. Nie tak dawno przez blogosferę książkową przetoczył się temat spotkania w Agorze i późniejszego artykułu w Gazecie Wyborczej, byłem na spotkaniu, siedziałem cicho. Ale ważna dla mnie osoba zupełnie niezwiązana z blogosferą, poproszona o opinię na ten temat po wysłuchaniu, przeczytaniu i chwili zastanowienia zadała jedno pytanie. Czy Ci, którzy najbardziej psioczyli na te dwie sprawy, byli w Agorze albo pojawili się w artykule? Kiedy okazało się, że nie, podsumowała to stwierdzeniem:
– To chyba wiadomo, o co chodzi, no nie ? :)
Nie wymieniam tu nikogo z imienia czy nicku, bo psioczących było sporo. O dziwo rzeczywiście nikt z ostro protestujących nie pojawił się chyba na agorowym evencie (na pewno stała za tym podstępna klika!). To był pierwszy sygnał, że coś jest nie tak w blogosferze książkowej, kilka osób jak dla mnie zdecydowanie przesadziło. A przecież można było z sensem i krytycznie, jak na przykład Ann RK.
Teraz jednak będzie już imiennie. Z Gosiarellą mieliśmy okazję się spotkać już wielokrotnie, zawsze była dla mnie bardzo miła, w momencie kiedy miałem pewien problem ze współpracą, wsparła mnie od razu sensowną radą, za co serdecznie dziękuję. Bałaganu kontrolowanego nie miałem okazji spotkać osobiście, ale to też krakowska blogerka. Przeczytałem notki na ich blogach o spotkaniu, posłuchałem opinii kilkunastu osób, które na spotkaniu były i powiem tyle.
LUDZIE! OGARNIJCIE SIĘ DO CHOLERY!
Czy naprawdę Kraków ma być postrzegany jako banda zjadliwych, upierdliwych i marudzących regularnie blogerów?! Sądzicie, że mówienie innym, jak mają prowadzić swojego bloga, to naprawdę jest dobry pomysł?! I to takim, którzy nie przyszli, aby czegoś takiego posłuchać?
Piszecie dla fejmu, statystyk i wkurwiania innych? Wasza sprawa!
Piszecie dla darmówek, współprac i kasy? Kto nie wziął choć jednej darmówki, niech pierwszy rzuci kamień. Oczywiście zaraz wypłynie pytanie o jakość takich notek i wiarygodność, ale może o tym innym razem.
Piszecie dla przyjemności, z nudów, bo nie chce wam się notować tytułów przeczytanych książek? No i dobrze, jeśli tylko macie ochotę i frajdę – niech będzie :D
Jaki sens mają kłótnie, obarczanie się nawzajem o jakość blogosfery i psucie rynku? Czy naprawdę ten książkowy i blogowy tort jest taki mały, że trzeba się o niego tak mocno kłócić? Może warto byłoby zamiast tego popracować nad integracją i promocją? Bo jak dziś, kiedy czytam te potargowe notki, to więcej w nich wylewania pomyj zamiast radości ze spotkania z ludźmi i świętowania wydarzenia, jakim były Targi Książki.
Już brałam sążny zamach, ale przypomniałam sobie, że dostałam od Oficynki „Trupa z ….” Saszy Hady i to na dodatek nie musiałam mieć iluś wejść, nie musiałam nawet skrobać opinii. Ot tak dostałam, za to, że jestem :D Od Fabryki Słów też dostałam książkę („Dezerterka”), za „uczynienie im dnia”… nawet se pierdyknąć kamieniem nie mogę! Smutno mi Boże.
Możecie mi te kamyki przekazać, ja z chęcią hobbystycznie porzucam ;) (chyba że wygranie w konkursie blogowym też się liczy, to wtedy niestety nie).
Jak ja Ci zazdroszczę. Faktycznie możesz rzucić kamieniem. RZUĆ ZA MNIE! Obtarły mnie buty, więc nie mam humoru, odreaguj za mnie :D Bądź miła, bądź koleżeńska, wspomóż mnie i wyżyj się za mnie!
I tak sie tworzy super złoczyńców ;)
Anna gdzie słać paczkę z kamieniami :)
Janku – nie było Cię na zlocie podczas Targów – trudno, życie bywa przykre i każdemu się takie sytuacje zdarzają (oby jak najrzadziej). Wypadło nam przez to pierwsze piętnaście minut, kiedy się pogubiliśmy i nie wiedzieliśmy co z tym faktem zrobić – zwłaszcza, że przesyłka dotarła 13:06 i to chyba tylko dzięki Tobie, inaczej w ogóle by jej nie było. Przykre, że akurat zlało się to w jedno z wypadnięciem dalszej części programu (wizytą pisarzy ze Sztukatera) – kolejne 15 -20 minut no i tym, że nie było nikogo, żeby tegoroczną Ebukę odebrać. Potem miały być pytania od obecnych i loteria. Idealnie zajęta godzina, która kompletnie nie wypaliła. Także z mojej strony tak jak mówiłam już wielokrotnie – serdeczne dzięki za Twoją pomoc i ogólnie chęć jej udzielenia – włącznie z dokładnym opisem trasy jak w ogóle tam trafić :)! W moich oczach wypadłeś bardziej niż pozytywnie i zgadzam się z opiniami, że jesteś niezwykle sympatyczną osobą.
Co do dalszej części Twojego postu, to momentami robiło mi się bardzo przykro, kiedy słuchałam jak jedni blogerzy oskarżają drugich i marudzą na siebie nawzajem. Mimo że nie jestem z Krakowa to i tak mnie te rozmowy nie ominęły – zwłaszcza takie szeptane po kątach i za plecami. Natomiast myślę, że na zlocie w Kolanku było bardzo sympatycznie, zwłaszcza gdy już sporo osób wyszło i zrobiła się nieco luźniejsza atmosfera.
Podziwiam także to jakim potrafisz być optymistą :)
Vicky szkoda, że nie udało się zostać, może ciut choć bym pomógł, dziękuję bardzo za ciepłe słowa.
A co do zlotu w Kolanku, to zaskakujący jest trochę ten dysonans, tam było absolutnie cudnie ( jeszcze raz dzięki Kaś za organizację ), a jak słyszę o targowym to tak niemiłe wrażenia.
W tej chwili tłumy guglają po nickach, żeby poczytać te zjadliwe relacje targowe, nie wiem, czy taki był cel, ale wielbicielki słupków w statystykach na pewno się ucieszą :)
Touché!
Dobre:):)
Szanowni przedmówcy.
Pisząc ten tekst wyszedłem z założenia, że tym razem nie wypada mi o niektórych mówić, ta Pani czy ten Pan tylko należny jasno wyartykułował o kogo chodzi. Nawet kosztem podbijania statystyk :)
Ja jestem Targami zachwycona! Spędziłam ten czas dokładnie tak jak chciałam, a nawet lepiej, bo kilka nieoczekiwanych spotkań zaowocowało sympatycznymi pogaduchami :)
A czytając notki o blogowych wojenkach i maruderach odechciewa mi się wszelkiej integracji. Dobrze, że chociaż spotkania z żywymi ludźmi przeczą temu, co czytam i kontakty i innymi blogerami są zawsze fajne, wesołe i na luzie :)
Dlatego też zabrałem głos, integracja jest świetna i daje mnóstwo frajdy, wiec po co wylewanie pomyj?
No, o marudzeniu blogerów na „jakość” blogów sama się wypowiedziałam – masz 100% racji. Też nie rozumiem dlaczego inni blogerzy poczuwają się do mówienia innym, jak mają prowadzić swojego bloga (i oczywiście zawsze ten blog powinien wyglądać jak blog „radzącego”), choć nie wiem, czy to problem tylko Krakusów. Moja relacja targowa też jest upierdliwa, ale z innych powodów, nie dotyczących absolutnie blogerów.
Przecież chyba najważniejsza jest frajda, nawet ze słupków. Tylko po co innym mówić co im ma tą frajdę sprawiać?
Mam nadzieję, że z teściową lepiej, dużo zdrowia dla niej!
Ostatnio znajomy, któremu się przyznałam do blogowania, stwierdził że książkowa blogosfera musi być strasznie nudna bo „ludzie gadają o książkach, więc musi być kulturalnie i wstrzemięźliwie” ;). A co do reszty, wypowiem się, jak doczytam o co chodzi:).
Doczytałam. I miałam wrażenie, że dyskusja o statystykach, komercyjnej stronie blogowania itp. przetoczyła się i zgasła jakieś dwa lata temu. Jak widać, myliłam się. Czy to taki temat- samograj? Zbierz kilku blogerów rzuć hasło „statystykI” i wyjmij popcorn?
Z teściową ciut lepiej, dzięki. Z pewnością jest jeszcze kilka takich tematów, ale ten ostatnio wraca do łask. Prawie na równi z nierzetelnymi współpracami :)
Ja odnoszę wrażenie, że nikt nie zrozumiał intencji blogerek. Może niefortunnie się wypowiedziały, może zabrzmiało to jak atak, ale one chciały poruszyć to, co my chcemy poruszyć na katowickich targach, czyli porozważać o czym chcemy czytać na blogu i w jaki sposób pisać o literaturze, by było niebanalnie, zachęcić czytelników do dyskusji itd. Gdyby nie przerośnięte ego blogerów, którzy bronią swojego bloga, jakby to była ich łazienka, do której nikt bez pukania nie ma wstępu, mogłaby z tego wywiązać się całkiem inspirująca dyskusja. Mam nadzieję, że w Katowicach, w mniejszym gronie do tego dojdzie.
PS. Dużo zdrowia dla teściowej!
Kasia ja nie wiem jakie były intencje, nie mam zielonego pojęcia jak to wyglądało. Ale jak od kilkunastu osób, które cenię słyszę bardzo krytyczne opinie na temat tego co się działo i czytam notki to trudno było się nie odezwać tym razem. Bo kolejny raz wyszło, że Kraków wie lepiej niż inni :/
Nie każdy potrafi na spontana wypowiedzieć się idealnie klarownie. Dziewczynom tu nie wyszło, ale kurczę odbieranie wszystkiego jako atak i wymądrzanie się… Litości. Gdyby to był zjazd nastoletnich blogerek, to bym przebolała.
PS. A czemu kolejny raz Kraków? Co mnie ominęło? ;)
Chodziło mi o to, że Kraków już wielokrotnie okazał się „najmądrzejszy”, „najciekawszy” i „najkulturalniejszy”.
W końcu dlatego do niego się przeniosłam. ;) Też chcę być mądrzejsza, ciekawsza i kulturalniejsza. :)
Tu bym chętnie wcisnął „Lubię to!” :)
:)))
[…] No nic, czytajcie notkę, zapraszam TUTAJ. […]
Ja tylko napomknę, że artykuł z Wyborczej krytykowałam, a na spotkanie zaproszona byłam, więc proszę nie wszystkich do jednego wora ;)
Co do Targów – dopiero zagłębię się w temat, bo wczoraj wieczorem dostałam info, że coś się dzieje i w blogosferze kolejna afera. To tylko udowadnia, że tak tu u nas nudno, że ciągle trzeba wkładać kij w mrowisko, by się zadziało.
U mnie również krytyka i zaproszenie szły w parze. Więc będą chyba dwa worki.
Przepraszam za jeden worek :) Podejrzewam że wasze opinie nie były wystarczająco zjadliwe, żeby dotarły do mnie ich echa :D
Moje zdanie znasz, nie będę tutaj go przytaczać :) Ale mam inne pytanie: skoro miało to być tylko ogłoszenie wyników i rozlosowanie książek, to dlaczego zostało nazwane spotkaniem blogerów? Każdy miał nadzieję na prelekcję, ważne rozmowy itd, a przedstawienie wyników, to przedstawienie wyników. Rozdanie nagród nijak ma się do zjazdu blogerów. Tym bardziej, że samych zainteresowanych nie było.
O to chyba byłoby trzeba zapytać organizatora ;)
Tutaj ja Wam odpowiem. Brak czasu na cokolwiek. Spotkania i prelekcje były naćkane jedna po drugiej – brakowało tej głupiej, piętnastominutowej przerwy, żeby jedni ludzie zdążyli wyjść z sali, a drudzy do niej wejść.
Pewnie dlatego, bo takie było pierwotne założenia. Które niestety z pewnych względów się posypały
Sporo czytałam różnych relacji z Targów, były tam oczywiście wzmianki o spotkaniu na targach – bardzo różnych. Osobiście wyjazd na Targi bardzo sobie cenie. To był mój pierwszy raz na targach krakowskich i właśnie spotkanie z innymi blogerami najbardziej mi się podobało. A że spotkanie było trochę kontrowersyjne i na pewno każdy odebrał je inaczej – bywa. Myślę, że nie ma się co przejmować. Żałuję również że nie dotarłam na spotkanie Agory, tym bardziej, że z tego co wiem było w Warszawie. Z tego co piszesz sporo mnie ominęło :(
Podsumowując – Targi były super, ludzie byli super, mnóstwo energii i dobrego humoru :)
I takiego podsumowania będę wszystkim życzył :)
Na Targach nie byłam ze względów technicznych, notek jeszcze nie czytałam. Więc w zasadzie nie powinnam się w ogóle wypowiadać:p Ale się wypowiem z tego względu, że sama dostaję wiadomości dotyczące tego, jak powinien wyglądać mój blog i co powinien zawierać. Niektóre wiadomości są miłe, serdeczne, ktoś po prostu chce udzielić dobrej rady. Ale są też inne, które odbieram jako te wynikające ze złośliwości. Prowadzę swojego boga dla czystej przyjemności. Mam współpracę z wydawnictwem – bardzo mnie to cieszy! Większość nie była zainteresowana moim blogiem, ale to mi nie przeszkadza, ponieważ współpraca jest to dla mnie coś „przy okazji” prowadzenia bloga. Piszę dla siebie i dla ludzi, którzy czytają moje wypociny na temat książek. Nie mam jakiejś zatrważającej ilości wejść i komentarzy, ale każda ich ilość mnie cieszy. I nie czuję, że „zaśmiecam” swoimi tekstami blogosferę, że przeze mnie jej książkowa część jest w jakiś sposób psuta. Każdy ma swoje podwórko i niech nim się zajmuje. Podkreślę tylko jedno: kulturalne rady – ok. Rozkazy co do wyglądu i charakteru bloga – nie!
Ja rozumiem rady i sugestie, ale raczej dla osoby która chce je usłyszeć, a nie dla przypadkowych ludzi :/
Wydaje mi się, że to nie tylko problem krakowskich blogerów książkowych. Trochę dalej już się to błocko, przyniesione przez kogoś na butach, rozpaciało. Po pierwsze – nie rozumiem, dlaczego Ci wstyd. Za kogoś innego Ci wstyd? Daj spokój, nie warto. Za całe środowisko? Szkoda nerwów. Dobrze, że piszesz o problemie, bo trafiłeś w sedno, ale spokojnie – nie warto sobie za wiele brać na klatę. Od jakiegoś czasu zauważam dyskusje o statystykach, o wyglądzie blogów, widzę osoby wymądrzające się na wszelkie sposoby, lansujące się kontrowersyjnymi wypowiedziami, takie, którym się wydaje, że wszystko wiedzą lepiej i że każdy powinien wpisać się pod proponowany przez nie szablon, ale.. mam to w głębokim poważaniu. Wdawać się w dyskusje lubię, ale nie z każdym. Gdy raz to zrobiłam z osobą, której za dobrze nie znałam, to wyszłam na tym jak Zabłocki na mydle i długo czułam niesmak – z niektórymi osobami jest tak, że jak głaszczesz, to jest świetnie, ale jak chcesz polemizować, to stajesz się wrogiem nr 1. W chwili obecnej już mniej więcej wiem, z kim warto dyskutować, a od kogo trzymać się z daleka, żeby się nie wkurzać.
Jadąc na Targi miałam nadzieję na fajne rozmowy, na dyskusje, na debaty o blogach, o rynku książki – niestety, spotkanie w Kolanku było na to zbyt krótkie. Jak już się sobą nacieszyliśmy i wszystkich obściskaliśmy, to trzeba było wracać do dom;) Mimo to udało mi się trochę o ważnych i ciekawych sprawach porozmawiać np. z Sardegną. Ale warunki były, tylko czasu mało. I tutaj jest kwestia tego, o czym piszesz na końcu i co bardzo mi się podoba – kwestia integracji i promocji. Chciałabym, żeby dotyczyło to wszystkich spotykających się od czasu do czasu blogerów, nie tylko krakowskich. Promocja pójdzie za integracją.
Dla mnie w blogowaniu najważniejsze jest poznawanie świetnych ludzi, ciekawe dyskusje o kulturze i o świecie. Po artykule w GW cieszyłam się, że o naszej części blogosfery w ogóle coś napisano. Z reguły we wszystkim staram się dostrzegać pozytywy, więc widziałam tylko to, co dobre. Potem zaczęłam zauważać więcej, bo niemal wszyscy wokoło zaczęli się krzywić – za głęboko zaczęłam się wczytywać, za wielu rzeczy doszukiwać. I nagle powiedziałam sobie – hola, po jakiego grzyba mi to? źle mi to było, gdy się tekstem cieszyłam? To wówczas zauważyłam, że ludziom zależy na czymś więcej niż tylko na tym, by dobrze pisać i mieć z tego frajdę. I szybko wzruszyłam ramionami – ależ proszę bardzo, jak ktoś lubi narzekać, niech sobie narzeka, ja idę poczytać książkę.
Mam nadzieję, że Twój tekst – ważny i odważny:) – da niektórym do myślenia i choć jedną drogę między mokradłami osuszy.
Najważniejsze jest pójście własną drogą. Jak będę chciał coś więcej wycisnąć z GA, to zapytam, jeśli będę miał problem z szablonem poproszę o pomoc.
I tak przy okazji, jeśli ktoś potrzebuje pomocy z szablonem to niech pisze :)
A ja sobie na te bagna planuję kupić szczudła :D
jak mi strasznie blisko do Twojej opinii Zielono w głowie. Podpisuję się pod tym obiema ręcami :)
Jak tak czytam sobie to wszystko, co spłynęło z tej chmury burzowej na spotkaniu blogerów, to jednak cholernie się cieszę, że – tknięta przeczuciem – wyszłam zaraz po odczytaniu wyników eBuki. Dzięki temu spokój zachowany, radość z bytności na Krakowskich Targach utrzymana i zero jakichkolwiek myśl, że przejechało się cały kraj po nic. Szkoda Janku, że nie mieliśmy okazji się poznać, ale ja jestem optymistką i zakładam, że następnym razem się uda (:
Mam takową nadzieję. Strasznie fajnie jest kiedy nick zaczyna mieć własną twarz :)
Ciekawe, że na profilu Marty Kisiel-Małeckiej pojawiła się informacja, że spędziła z Wami cały sobotni dzień.
Zabawne, że na wstępie krytykujesz krytykę dot. spotkania i artykułu, przez osoby, których tam nie było, a sam robisz dokładnie to samo teraz, bo jak sam przyznajesz nie było Cię na targach. To nielogiczne.
Sama nie wiem kogo ty krytykujesz i dlaczego? Stawiałabym na Gosiarellę i Bałagan Kontrolowany, ale zamiast wiadra pomyj jest podziękowanie i jakieś wyjaśnienie. Pogubiłam się. Chciałeś je krytykować, ale nie wyszło czy zabrakło odwagi? Zresztą o czym ja mówię. Czytam te wasze blogi i aż strach patrzeć, że mimo publicznego wypowiadania się tak mało z was potrafi obronić swoje zdanie.
Pozdrawiam hipokrytów!
Ciekawe, że jako posiadaczka wzmiankowanego profilu nigdzie podobnej informacji na nim nie znajduję. Prawdopodobnie dlatego, że jej tam nie ma, co w dowolnej chwili może sprawdzić każdy chętny. Nadinterpretacja, poziom mistrzowski!
Pani Ilono!
Zupełnie nie wiem po co próbuje Pani nieudolnie wkręcać w temat Martę Kisiel której to zupełnie nie dotyczy.
Jednocześnie przykro mi bardzo, że ma Pani problem z czytaniem ze zrozumieniem. Pisząc podziękowania wyraźnie zaznaczam,że sytuacja za którą dziękuję miała miejsce w przeszłości, pisząc krytykę dość jednoznacznie piszę, że związana jest ona z aktualnymi notkami na blogach Gosiarelli i Bałaganu. Jeśli to dla Pani zbyt skomplikowane, to trudno, nic na to nie poradzę.
No to w sumie się cieszę, że tylko włożyłam głowę, posłuchałam kto wygrał i zwiałam, bo chyba nie wróciłabym do domu w takim fajnym humorze, w jakim wyjechałam z targów… Oj oj.
Trzeba było jeszcze wpaść do Kolanka, tam było świetnie i nikt nikogo nie pouczał :)
Odpuść, nie ma sensu. Wyrabianie sobie opinii z cudzych relacji jest czasami złudne.
Przeczytałem kilka wpisów, dziewczyny (z jednym wyjątkiem) albo nie były na spotkaniu, albo się ewakuowały przed „dyskusją”(?).
Ten jeden wpis, był od kogoś, z kim się zgadzałem w dyskusjach u Ciebie, uznałem za obiektywny, bo to „sucha” relacja była. Potem zacząłem wielkim łukiem omijać wszelkie relacje z Targów.
I tak żałuję, że nie mogłem być, bo ja (poza nacieszenia oczu masą książek ;-)) to chciałem poznać osobiście kilka ciekawych i miłych osób, których blogi czytuję :-(
Janek jakie kto ma motywacje do pisania bloga książkowego, to jego sprawa, ale nie podoba mi się to ciągłe mieszanie do tego statystyk, współpracy i takich tam różnych dupereli. Bo to z książkami tak naprawdę niewiele ma wspólnego ;-)
Aha, nie rzucę kamieniem, bo nie widzę w tym sensu (mógłbym). Zresztą cała masa darmówek jest na Wolnych Lekturach ( w tej chwili 2644!), polecam, może niektórym osobom by się przydało poczytanie klasyki ;-)
O, z tą klasyką to dobrze prawisz ;)
Andrzeju ale je nie planuję ciągnąć tematu :) Jeśli ktoś będzie chciał, jego sprawa, chodziło mi li tylko o zaznaczenie dwóch spraw. Po pierwsze primo, że uważam, iż droga współpracy jest lepsza, a po drugie primo, że Kraków to nie miasto pełne wyłącznie zbyt pewnych siebie ludzi :)
To odpuść to było w sensie na teraz. Nie sądzę, żeby ktoś te „drobne” zgrzyty łączył koniecznie tylko z Krakowem. Problem jest chyba jednak taki bardziej ogólnopolski ;-)
Moje zdanie znasz, zresztą czytałeś dzisiaj co napisałem gdzieś tam. I było mi miło, że znalazłem odpowiedź :-)
A ponieważ jestem realistą, to powiem Ci, że ta współpraca o której Ty myślisz to się kłóci z tymi innymi współpracami…
Przede wszystkim mam nadzieję, że Twoja Teściowa już przychodzi do zdrowia – to musiał być dramat i szok dla całej Twojej rodzinki. Trzymam kciuki za powrót do zdrowia!
A teraz o Targach – jest mi jest okropnie niefajnie i przykro, że nie mogłam osobiście odebrać eBuki i poznać wszystkich tych cudownych ludzi, których napotykam na co dzień w wirtualnym świecie :)
O bulwersacjach na Spotkaniu Blogerów słyszałam, o gosiarellowym „kiju w mrowisko” też, ale jakoś mnie to specjalnie wszystko nie rusza. Jak pisać o książkach to o książkach, bez wytycznych jakiś „odgórnych”, bez wskazówek, jeśli się ich nie poszukuje. Po co każdy z nas miałby mieć ten sam layout i design bloga? Po co te same zakładki? Te same współprace? To przecież byłoby zupełnie bez sensu – ja tak sądzę przynajmniej :) Nie zwracam uwagi na statystyki, na wydawnictwa też niespecjalnie, bo jak napisał wyżej Andrzej – to nie ma nic wspólnego z literaturą :)
No wiesz, w sumie to nie wiem, czy powinnaś się wypowiadać. Jeszcze jakiś „mondrala” stwierdzi, że sodówka po eBuce uderzyła Ci do głowy. Ja już mogę, moja kadencja minęła :)
A na poważnie, to szczerze żałuję, że Grzegorz Raczek nie decyduje się na dyskretne poinformowanie laureatów o wygranej, tak aby mieli szansę odebrać nagrodę osobiście. Uwierz mi, to ogromna frajda, prawie jak czytanie :)
Masz rację – nic więcej nie mówię, bo sodówka to niebezpieczna rzecz :D
Szkoda, wielka szkoda, bo może wtedy nastąpiłaby pełna mobilizacja i przybiegłabym w podskokach :) No ale trudno – wyczekuję eBuki w domu :D
Osobiście to bym wolał, żebyście się nie rozpraszali jakimiś głupotami tylko myśleli o czymś ekstra na Halloween.
W zasadzie u Olgi to Halloween jest cały czas ;-), ale Ty Janek to byś tak mógł już się obudzić ;-)
Swoją drogą, cieszę się z tego, że moje przewidywania co do eBuki sprawdziły się drugi rok z rzędu ;-) No, to takie lekko zakamuflowane gratulacje są :-D
(Czas zacząć się rozglądać za faworytem na przyszły rok :-))
Dziękuję za zakamuflowane gratulacje! :D
Co do Halloween to już na Buku jest szaleństwo, bo nagłówek pająkowy jest obecny, jest również kryminalna groza w postaci „Psa Baskerville’ów” i… dzisiejsza BEZSENNA, a w niej porządne zestawienie 15 doskonałych horrorów dobranych tematycznie, więc jestem przygotowana :D
Andrzeju a przyznaj no się, jak trafiłeś do Buka? Nie aby przez polecanki ;)
Na pewno u Ciebie na blogu;-) Może polecanki, a może jakiś komentarz? Chociaż to już musiało być wtedy jak miałem powrót na FB. Buk to jedna z pierwszych stron, które mnie polubiły jako Kronikę, tak mniej więcej zaraz po Tramwaju ;-) ( Na odwrót oczywiście też :-))
Ha!
No z ust (głowy?) mi to wyjąłeś!
Trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie – po co w ogóle to robimy? I jeśli komuś nie udaje się osiągnąć tego, czego chce, powinien zająć się inną „gałęzią” działalności, zamiast narzekać na pieniądze, wydawnictwa, whatever i ścigać się z innymi blogerami o… no właśnie, o co? Dopóki robimy swoje, włos nam z głowy nie spadnie. Ale jeśli liczymy na sławę i korzyści materialne, to proponuję zmienić branżę :)
Zdrówka dla teściowej!
Jak ktoś chce zostać sławnym blogerem książkowym, to niech próbuje. Nie wychodzi mu? Niech coś zmieni, coś doda, coś wymyśli nietuzinkowego. Niech wypróbuje wszystko co mu do głowy przyjdzie. Niech się czymś wybije, może trafi na coś, co będzie go wyróżniać spośród tłumu. A jak temu komuś się nie chce główkować, to podejrzewam, że w żadnej dziedzinie mu nie wyjdzie (chodzi mi o bloga, nie o życie).
No więc właśnie – nie chodzi o to, że są motywacje lepsze i gorsze, ale chyba wszyscy zaczynamy z przeświadczeniem, że lubimy to, co robimy. Tylko trzeba mieć potem nadal świadomość tego, po co w ogóle się starać. A jeśli jest inaczej niż zakładaliśmy, to albo coś zmieniamy albo rezygnujemy. Po co narzekać na coś, na co nie mamy wpływu, ewentualnie na coś, co naszym zdaniem „powinno” być standardem (pieniądze?) a nie jest. Kogo obchodzi nasze zdanie w tej kwestii?
Fajnie komentujecie dziewczyny :)
Dzięki!
Tu nie chodzi o naprawiane świata, czy o jakąś rewolucję, ale frajdę. I nie czarujmy się, komercjalizacji książkowych na pewno nam nie grozi. :)
Zacznę od najważniejszego: zdrówka dla teściowej!
A tak poza tym, skoro już o statystykach mowa, Twoje linkowanie bardzo ładnie wpływa na moje. Za co dzięki Ci wielkie, bo ja co prawda z tych, którzy dla statystyk nie piszą, ale śledzą je uważnie i cieszą się z wzrastającej liczby czytelników, coraz wyższego licznika i takich tam. ;)
Co do reszty: jestem ostatnią chętną do kłótni. Staram się zrozumieć obydwie strony, ale ocenić sytuacji nie mogę, bo podczas spotkania blogerów ganiałam między stoiskami. I chyba wyszło mi to na dobre, choć chwilami żałuję, że nie było mnie na spotkaniu, bo ciekawa jestem co za dramat się tam wydarzył.
Tak czy siak, miło mi było spotkać „starych znajomych”, poznać nowe twarze, a Tobie Janku dziękuję za to, że mam autograf na „Nomen Omen”. :)
PS Kupiłam sobie czarną torbę. ;)
Ann jesteś jedną z najbardziej pozytywnych blogerek jaką znam i ilekroć Cie widzę na mą twarz wypełza banan.
Dzięki za życzenia, teściowa na szczęście stabilna, jeszcze nie jest lepiej, ale już przestało być gorzej.
Tak jak już pisałem wcześniej, ja nie chcę się kłócić, czy robić afery, ale zależy mi na tym, żeby z mojego miasta dało się też słyszeć inną opinię. :)
Teraz to mi się banan na twarzy objawił. Miło mi bardzo. :)
Trzymam kciuki za to, żeby było lepiej.
Może następnym razem z tej różnicy zdań mogłaby wyjść jakaś ciekawa dyskusja?
Na to liczę :D
Zaraz, serio coś o statystykach napomknęła GOSIARELLA, która dla kilku dodatkowych klików jest gotowa najgłupszy temat na swoim blogu poruszać? Rilli?
Nie wiem, co dokładnie, ale tak gadają na mieście :)
Prawdą jest, że Janek miał być książkowym Matt’em Damonem i wręczyć eBukę swojemu następcy. W Dużym Ka tak się poukładało, że Grzegorz nie mógł się na TK pojawić. Wymyśliłam więc, że fajnie by było pokusić się o nową tradycję i przekazywać eBukę. Niestety Jankowi przytrafił się wypadek losowy. Zdarza się. I chyba nikt nie ma mu tego za złe. Co więcej – Grzegorz nie miał prowadzić spotkania. O ile mi wiadomo rozdanie eBuki miało być jedynie dodatkiem do spotkania blogerów organizowanego przez same Targi Książki Kraków, nikt nie pyta, czemu oni nic nie przygotowali poza powitalną torbą…
A tak na marginesie, od kiedy słuchamy jakichś tam blogerów popkulturalnych w sprawie tego, jak prowadzić nasze blogi?
Jakby na to nie patrzeć Sil, to jestem przekonany, że tylko ktoś wyjątkowo głupi mógłby próbować mówić Tobie jak masz prowadzić „Słowa duże i MAŁE” :) Szkoda, że nie dane mi było być na tym spotkaniu, ale po telefonie żony myślałem tylko o tym, którą trasę wybrać, żeby dotrzeć do niej jak najszybciej.
Nieeeee, Janku, Ty się nie denerwuj – wszystko w normie. Serio.
Ten temat nie jest nowy, nikt się nie pokłócił bo Ciebie nie było – to i tak by pewnie wyszło, gdyby ludzie zaczęli dochodzić do głosu. Jak już pisałam u siebie, każdy po trochę miał rację. Tylko że generalizacja zawsze jest zła.
Cały rok narzeka się, że współpracują nie ci, co powinni, że piszą ci, co nie umieją. Nihil novi. Tylko że teraz wyszło to w realu i od razu z grubej rury. Tutaj trochę wstyd. Ale… Jak już napisano wcześniej. Nie Tobie ma być wstyd.
Ty odpoczywaj, książki czytaj (Sieroce pociągi – bardzo dobra książka) i generalnie: nie bij mnie :D
A takie piekiełka ma każda część blogosfery – tylko że te części słabo się przenikają i każda z osobna myśli, że tylko u nich źle. Jak w Polsce. Wszędzie wkoło cudnie, u nas najgorzej. Norma.
Dobra, już Ci głowy nie zawracam. Autocad czeka, krople do oczu kupione. Dobrze jest :)
Powodzenia z Autocadem, za sieroce biorę się jak tylko się uda. A co do wstydu, to trochę sie poczuwam, w może jakbym nie musiał wyjść udałoby się zrobić szoł na miarę Oscara :D?
No dobra, jest taka możliwość xD
Ale serio. Pisałeś Anek, że Kraków – ale gdyby to było w Warszawie, czułbyś, że to Ciebie nie dotyczy? Zresztą… Ja naprawdę mam to gdzieś. Teraz do nikogo nic nie można powiedzieć, a na samym początku dziewczynom chodziło o FORMĘ recenzji. Li i tylko. O tym, żeby eksperymentować, a nie dać się zamknąć w schemat. Ale o tym nikt nie pamięta, bo statystyki.
Nie ma sensu ciągnąć tego, bo wszyscy już się poobrażali (o nie wiadomo co). Twój blog, twoja wola co z nim zrobisz (w sensie, kierowane do ogółu, nie konkretnie do Ciebie :D). Dziewczyny nie pomyślały, że pytanie: „co robić, żeby mieć współpracę?” jest już passe i teraz współpraca to sznur u szyi itd. No i zaczęły za ostro. A potem się już potoczyło. Ale naprawdę, są większe problemy do roztrząsania – a ja targami się cieszę, oczywiście :D Tylko teraz jestem ze wszystkim w plecy xD
Z książką żartuję, u mnie i tak nie miałby jej kto czytać, a ja ją chyba i tak sprzedam…
Kurde, wyjeżdża człowiek na jednodniową wycieczkę z dzieciami szkolnymi i swoim własnym do Ogrodzieńca (przy okazji serdecznie polecam na wyjazd z Maszynem, bo mój Piotrek bawił się świetnie) a tu się dzieje, oj dzieje…
Niestety, Janek, nie da się ze wszystkimi żyć w zgodzie. Co począć? Moim zdaniem żyć w zgodzie z sobą samym, starać się jak najlepiej robić to co robisz i, w miarę możliwości, nie przejmować się głupotami. A że ktoś wypadnie z grona znajomych? Przykre to, ale mówi się trudno. Jeśli to będzie ktoś mądry, to uda się dojść do porozumienia, jeżeli nie… No przecież nie chcesz mieć głupich znajomych? Trochę to upraszczam, ale piszę w przerwie między lekcjami ;)
Ale ulało mi się, bo to Kraków i tyle :/
To jeszcze i moje trzy grosze w temacie – z pełnym poparciem dla Ciebie Janku i mojego ulubionego krakowskiego tramwaju :)
http://kotnakrecacz.blogspot.com/2014/10/i-ja-tam-byam-miod-i-wino-piam-czyli-o.html
Puszczone ! :D
ech…dobrze to ująłeś, po tym spotkaniu miałam dziwne i mieszane uczucia, bo przyjechałam, by poznać fajowych ludzi, a tu jakieś lansy, rady jak prowadzić bloga, by nie był nudny, bo przecież książkowe blogi są nudne. No jeżeli ktoś nie potrafi pisać, to są nudne. Ja w ogóle proponuje założyć grupę na fb „Nudni blogerzy książkowi” :)
Kurde, przez te komentarze pod Twoim postem znowu muszę pododawać blogi do ulubionych- ech, a obiecałam sobie,że już tego nie będę robić, bo nie wyrabiam z czytanie. Pozdrawiam serdecznie i do zobaczenia.
Przepraszam najmocniej za dokładanie pracy i zabieranie czasu :)!
Obiecuję, że postaram się, aby ta sytuacja się powtórzyła :D
No ja myślę! :)
Szekspir napisał kiedyś komedię „Wiele hałasu o nic” – tytuł jak widać ciągle żywy. Blogi są publicznie dostępne i tym samym wydane pod publiczny osąd, także krytyczny. Czy blogosfera książkowa może wydawać się komuś nudna – w to nie wątpię. Dlaczego więc nie miałby wyrazić swojej opinii – jego prawo. Takie samo jak niezgadzanie się z taką opinią.
I ja się nie zgodziłem!
Witam u mnie najszanowniejszego z szanownych :D
Bo na szczęście żyjemy w wolnym kraju i każdy ma prawo do wyrażania własnych poglądów. Byłoby śmiertelnie nudno gdybyśmy wszyscy mieli je takie same :-)
Nie byłam na zjeździe i nawet dobrze, bo nie muszę opowiadać za żadną ze stron. Najważniejsze, że udało się spotkanie blogerów, na którym byłam. Było jeszcze lepiej niż w zeszłym roku :)
W Kolanku było świetnie! Mam nadzieję, że Kaś da się namówić za rok na remizę :)