[Z zakurzonej półki] Zapomniany pisarz, opuszczony grób…
Na łamach cyklu [Z zakurzonej półki] pisałem już o Edgarze Allanie Poe, pisałem o Grabińskim, o mało znanym Stroblu, o Lovecrafcie chciałem, ale na razie się nie złożyło, pisałem o wielu innych znanych klasykach, nie tylko z gatunku grozy, a dziś do wspomnianych panów dołączy kolejny, w wielu aspektach pasujący do tego elitarnego grona (nie tyle przez wspomnianą gatunkowość, co elektryzujący mistycyzm i kunszt pióra) – Rosjanin Leonid Andriejew. Członek ugrupowania literackiego „Srieda” (do którego należał też m.in. Maksym Gorki), przedstawiciel srebrnego wieku w pisarstwie rosyjskim, prekursor ekspresjonizmu w tymże, ponadto jeden z pierwszych przedstawicieli egzystencjalizmu w literaturze, także malarz, dziennikarz i dramaturg, jeden z pierwszych fotografów, rosyjski „Edgar Allan Poe”, którego zbiorowe wydanie dzieł w latach 90. osiągnęła pułap 300 000 sprzedanych egzemplarzy; czołowy prozaik rosyjski, a poza tym… pisarz, którego przestano publikować, poza nielicznymi wyjątkami, po 1919 – kiedy Andriejew odszedł w wieku 48 lat – i dziś w wielu krajach postać niemalże anonimowa. Recenzją prezentowanego tu opowiadania, w przyszłości zaś może następnych, chcę oddać pewnego rodzaju hołd Leonidowi i uświadomić polskim czytelnikom, że był taki ktoś, u kogo smutek i mistyka przeplatały się z gracją, ktoś z olbrzymim talentem i wynikającą z niego sławą, która przygasła gwałtownie po śmierci autora. Dziś krótko o Łazarzu…
Tytułowy bohater to, jak łatwo stwierdzić, TEN Łazarz – postać biblijna. Betańczyk właśnie zmartwychwstał, wskrzeszony przez Chrystusa po trzech dniach spoczywania w grobie. Nie jest jednak tym samym człowiekiem, którym był przed osobliwą wędrówką w zaświaty. Dzieło śmierci zostało wstrzymane przez nieznaną moc, ale nie cofnięta, a szkody, jakie wyrządziła na ciele i w duszy Łazarza, pozostały bez zmian w swej oszpecającej formie. Siność twarzy i bladość skóry odcisnęły znamię na wizerunku mężczyzny, który odtąd tkwił na pograniczu życia i śmierci. Zniknęła dawna beztroska, a miejsce radości zajęło przygnębienie i smutek. Łazarz przyglądał się celebracji swojego ocalenia zawieszony w półświadomości, milknąc, gdy pytano, co spotkało go Tam – po drugiej stronie.
W stylizowanym na apokryf przekazie Andriejew podejmuje temat osamotnienia tkniętego czarną siłą straceńca. Forma zbliżona do przypowieści odkrywa przed czytelnikami problem alienacji jednostki; Łazarz samym spojrzeniem sprawia, że ludzie w jego otoczeniu popadają w depresję, tracą chęć życia. Potępieniec zamienia każdą doczesną radość w wisielczy smutek i czarną rozpacz. Nic dziwnego, że coraz znamienitsze osobistości – najpierw słynny rzeźbiarz, a potem nawet sam Cesarz August – chcąc przekonać się o fatalnej sile tego, który na własne oczy widział śmierć. Opowiadanie napisano stylem zbliżonym do biblijnego, archaiczna forma nie przeszkadza jednak w odbiorze treści, a nawet nadaje jej sugestywnego uroku. Wspomniałem też, że Andriejew był wytrawnym ekspresjonistą i faktycznie, wpływy tego nurtu ubogacają każdy najmniejszy fragment Łazarza. Czytałem w przekładzie Przemysława Musiałowskiego, umieszczonym na fan page’u „Polecam poczytać Andriejewa” (przed redakcją i korektą, ale nie znalazłem olbrzymich błędów czy nieścisłości) i muszę stwierdzić, że tłumacz wykonał rzetelną pracę, by uchwycić styl rosyjskiego pisarza – tekst frapuje, zastanawia i hipnotyzuje różnorodnością słownictwa. Formy typu „oto przyszedł”, „tak oto” czy zdania rozpoczynane spójnikiem „i” sytuują Łazarza w kręgu literatury klasycznej, oryginalnej, ale przy tym bardzo przystępnej.
Jeśli Poe i Grabiński dostarczali wam niezwykłych doznań i na próżno szukaliście podobnych impresji, nie przejdźcie obojętnie obok Andriejewa. Nawet jeśli Wielka Klasyka Literatury Rosyjskiej zdaje się nie mieć przed wami tajemnic, to mimo wszystko jest spora szansa, że nie słyszeliście wcześniej o dziełach Andriejewa, które do niej należą. Łazarz to opowieść o nieszczęściu człowieka, który wykroczył poza ramy człowieczeństwa i na zawsze został wyklęty, a opowieść to wyjątkowa, bo odznaczająca się niezwykłym kunsztem i kulturą słowa. Przyznam, że pod względem tematu jeszcze bardziej ujęło mnie opowiadanie Milczenie, również w przekładzie Musiałowskiego, ale tekst został usunięty z sieci, ponieważ nie był jeszcze ukończony, a po publikacji Łazarza na facebookowej stronie ten magicznie zawędrował w inne rejony Internetu i pan Przemysław obawiał się, że tak samo będzie z niekompletnym Milczeniem. Niemniej przykład Łazarza i fakt, że Leonid Andriejew był za życia niezwykle szanowany, a w świadomości polskich czytelników wciąż jest białą plamą, już daje zielone światło ku temu, że warto. Warto poczytać Andriejewa i popierać inicjatywę szturmu tej literatury na polski rynek – bo znaleźć stare wydania, np. Pamiętnika Szatana w przekładzie Józefa Mondscheina, graniczy dziś niemalże z cudem. Lajkujcie więc, udostępniajcie i poznawajcie twórczość rosyjskiego Edgara Allana Poe, jednego z czołowych l’homme de lettres Rosji.
Odsyłam do strony, od której zaczęło się moje zainteresowanie Leonidem Andriejewem:
https://www.facebook.com/PolecamPoczytacAndriejewa
Informuję też, że niebawem na zaprzyjaźnionym portalu ukaże się bardzo obszerny wywiad udzielony mi przez Przemysława Musiałowskiego – twórcę wspomnianego profilu i tłumacza dzieł Andriejewa. Już teraz zachęcam do zainteresowania się tematem, a o szczegółach dotyczących wywiadu będę informował na bieżąco :)
Portret Leonida Andriejewa dzieła Repina (1904)
Podsumowanie:
Tytuł: Łazarz
Autor: Leonid Andriejew
Wydawca: brak, premiera: 1906
Moja ocena: 7/10
*miniaturka wpisu jest wycinkiem z autoportretu Leonida Andriejewa
Od jakiegoś czasu na liście do sprawdzenia, za sprawą tego profilu FB https://www.facebook.com/PolecamPoczytacAndriejewa ;)
O właśnie, trafiłem na Andriejewa tą samą drogą :)