Bot – mam nadzieję, że nikt tego nie robi.
Lata temu ze sporą przyjemnością przeczytałem kilka książek zaklasyfikowanych jako technothrillery, chyba ich najbardziej znanym twórcą jest Michael Crichton. Także Bot Maxa Kidruka jest klasyfikowany jako taka literatura, trzeba przyznać, że całkiem udana.
Młody ukraiński programista Tymur Korszak dostaje bardzo intrygującą propozycję pracy na chilijskiej pustyni Atakama. Zlecenie okazuje się na tyle intratne, że decyduje się narazić na gniew swojej narzeczonej i przełożenie dawno zaplanowanego ślubu. Kiedy wraz z innymi uczestnikami kontraktu dociera na miejsce, czeka go niemiła niespodzianka – nie o wszystkim mu powiedziano i tak naprawdę więcej czasu spędzi walcząc o życie niż programując. Stworzone wcześniej przez niego oprogramowanie zostało bowiem wszczepione grupie zmodyfikowanych przy pomocy nanotechnologii chłopców i coś poszło nie tak. Przyznam szczerze, że jako informatyk spotykałem się ju wielokrotnie z tematami styku człowiek-maszyna, ale wizja Kidruka jest chyba najbardziej niepokojąca, momentami nawet odrażająca. Nie w sensie, że książka jest kiepska, ale to, co wymyślił autor, te wydarzenia, które stały się wynikiem eksperymentów na ludziach, w jego książce naprawdę niespecjalnie mi się spodobały.
Książka jest napisana naprawdę bardzo przyzwoicie, młody ukraiński autor znakomicie „czuje się” się w tym rodzaju literatury. Nie przesadza z opisem technicznych aspektów opowiadanej historii, ale równocześnie przekazuje sporo interesujących informacji, czym na pewno zaskarbi sobie sympatię sporego grona miłośników gatunku. W technotrillerze jest łatwo przeszarżować, ale według mnie tu się udało. Na pewno sporym ułatwieniem dla autora było to, że jest podróżnikiem i prawdopodobnie dość dobrze zna realia Ameryki Południowej, dzięki temu sceneria ponurego laboratorium na środku pustyni Atakama wypada bardzo wiarygodnie. Oczywiście w niektórych momentach trzeba logikę „zawiesić na kołku”, ale jak dla mnie ani razu nie przekracza granicy, za którą czeka już śmieszność bądź irytacja czytelnika. Jest jednak rzecz, do której wypada się przyczepić. Zupełnie nie przekonuje mnie pomysł, aby nie zwiększyć ilości ochrony, kiedy eksperyment zaczął iść nie tak. Jedyną rzeczą, która ewentualnie mogłaby to wyjaśniać, to przesadna chęć zachowania dyskrecji. Nie jestem zwolennikiem teorii spiskowych i nie uważam, ze za każdym dziwnym wydarzeniem mogą stać służby specjalne czy niedobre wojsko, ale mam jednak nadzieję, że na jakimś odludziu nie szykuje nam nikt podobnej niespodzianki jak ta, o której pisze Ukrainiec.
Na koniec jeszcze mała uwaga. Odrobinę mnie rozbawiło to, że „tym najgorszym” jest tym razem USA. To amerykański rząd finansuje te wyjątkowo obrzydliwe badania, takie podejście nie zdarza się zbyt często.
Tytuł: Bot
Autor: Max Kidruk
Do tramwaju: można wszędzie
Ocena czytadłowa: 5/6
Ooo! To coś dla mnie :D
Hej, o co właściwie biega z tą oceną „bezludnowyspową”? Jakie tam widzisz kryteria i dlaczego jest taki rozrzut między zwykłą oceną, a tą drugą? Próbuję to rozgryźć od dłuższego czasu. :/
Chodzi o to czy zabraliśmy książkę na bezludną wyspę. Ojciecchrzestny ma 7/6 ;)
Zamierzam przeczytać:)