Snobowanie na czytanie
Mam nadzieję, że to tylko ja popadam w paranoję i tylko mnie się tak wydaje, ale ostatnio kilka razy spotkałem się ze zjawiskiem, które bardzo mnie martwi.
Wiem, że ludzie w Polsce nie czytają, niektórzy nawet uważają czytanie za totalną stratę czasu. Biblioteki powodowały jednak zawsze, że książka była dostępna, czasem spod lady, ale była. Ostatnio zwróciłem uwagę na to, że pojawia się niepokojące podejście do książek, przynajmniej ja to tak odbieram. Książka staje się momentami towarem elitarnym, czasem nawet snobistycznym! Niektórzy, znani z tego, że są znani, chwalą się jej przeczytaniem w kontekstach zbliżonych do tego jak jeszcze niedawno przechwalali się wakacjami na Bali czy pierwszymi ostrygami zjedzonymi na śniadanie. Jeśli kawiarnia chce być postrzegana jako przeznaczona dla „lepszej” klienteli, to promuje się coraz częściej poprzez książki. Kiedy jakiś celebryta obserwuje, że mu słupki popularności spadają pisze książkę. Ok rozumiem to, promują siebie ale i promują książki. Jednak coraz częściej jest to robione w taki sposób jakby książka była pierwszym Lamborghini w mieście. Nie dość, że ceny książek są coraz wyższe, że książki są wypierane przez inne media, to jeszcze pewne grupa ludzi nie zdecyduje się wkrótce sięgnąć po nie wychodząc z założenia, że jest to dla nich zbyt wysublimowane medium.
Mam nadzieję, że tak nigdy się nie stanie, ale bo że tylko mnie coś pogięło i wymyślam :) Jaka jest wasza opinia w tej sprawie? Wyprowadźcie mnie z błędu, proszę.
Tak, w wielu kręgach czytanie książek uchodzi za intelektualny luksus, który czyni „czytelników” lepszymi (rzecz oczywista – pozornie). Mam to szczęście, że od dłuższego czasu regularnie poznaję osoby czytające i wcale nie jestem wyjątkowy albo nie czuję na sobie wzroku zarzucającego snobizm, jeśli rozpocznę rozmowę o literaturze. Przez to raczej przestałem zajmować głowę zjawiskiem nieczytania, a po prostu staram się nastrajać ludzi do tego tak pozytywnie, jak tylko mogę (z niezłymi skutkami!). Dopóki powszechnym nie stanie się zjawisko czytania na pokaz – mnie to nie przeszkadza, zwyczajnie będę czytał swoje i z uporem twierdził, że niech inni żałują, bo dużo tracą ; )
„pewne grupa ludzi nie zdecyduje się wkrótce sięgnąć po nie wychodząc z założenia, że jest to dla nich zbyt wysublimowane medium.” – tu Cię uspokoję i wyprowadzę z błędu, jeśli ktoś ma zacząć czytać, to prędzej czy później to zrobi. Tylko potrzeba do tego impulsu w postaci dobrej duszy, która podsunie mu pod nos świetną książkę. Reszta potoczy się sama :D
Czytam, spotykam się z tymi którzy czytają, nie dyskryminuję miłośników Zmierzchu ( no Greya może trochę tak ). Ale z tym czytaniem przez każdego to bym polemizował. Mój starszy syn nienawidzi czytać :(
Mój brat przez wszystkie szkoły nie czytał (teraz studiuje), przez lektury przemykał raczej na streszczeniach, aż jakiś rok temu podrzuciłem mu lekki kryminalik, potem następny i jeszcze jeden. Do dzisiaj pochłonął sagę „Wiedźmin”, całego „Eragona”, w międzyczasie coś Asimova, a teraz kończy „Władcę Pierścieni”. Oprócz tego gdy uda mi się wygrać/kupić coś z gatunku fantasy, pierwszy zamawia nową książkę do czytania. Oczywiście nie wydaje mi się, żeby sięgnął kiedyś po Orwella, Hemingway’a czy innego Joyce’a, ale to nic złego ; ) I oczywiście są ludzie, którzy do czytania się nie przekonają, ale cóż – w niczym nie są od nas gorsi. A w kwestii syna – nawet jeśli ta nienawiść się utrzyma, przynajmniej wyniesie z domu szacunek do książek i zdrowe myślenie o czytaniu ;)
Mój brat przez wszystkie szkoły nie czytał (teraz studiuje), przez lektury przemykał raczej na streszczeniach, aż jakiś rok temu podrzuciłem mu lekki kryminalik, potem następny i jeszcze jeden. Do dzisiaj pochłonął sagę „Wiedźmin”, całego „Eragona”, w międzyczasie coś Asimova, a teraz kończy „Władcę Pierścieni”. Oprócz tego gdy uda mi się wygrać/kupić coś z gatunku fantasy, pierwszy zamawia nową książkę do czytania. Oczywiście nie wydaje mi się, żeby sięgnął kiedyś po Orwella, Hemingway’a czy innego Joyce’a, ale to nic złego ; ) I oczywiście są ludzie, którzy do czytania się nie przekonają, ale cóż – w niczym nie są od nas gorsi. A w kwestii syna – nawet jeśli ta nienawiść się utrzyma, przynajmniej wyniesie z domu szacunek do książek i zdrowe myślenie o czytaniu ;)
Mam kolejne światełko, o ekranizacji Igrzysk śmierci zaczął dumać nad przeczytaniem Kosogłosa. Ale boję się, że kolejny raz mu przejdzie :(
Mam kolejne światełko, o ekranizacji Igrzysk śmierci zaczął dumać nad przeczytaniem Kosogłosa. Ale boję się, że kolejny raz mu przejdzie :(
Ja nie mam z tym problemu;) Innych najlepiej zachęcić do czytania… czytając – bynajmniej w domu się sprawdza;) To, że książka jest wykorzystywana do reklamy nie jest nowym zjawiskiem, tylko kto czyta książkę jakiejś pannylolitkimamwasgdziesdajciemizarobicbowtelewizjimnieniechcą skoro na świecie są pisarze, którzy czarują słowem i to na nich lecą czytelnicy:) Bynajmniej w moim odczuciu prędzej ktoś kupi książkę Kinga czy Sapkowskiego (szczególnie teraz, gdy pojawił się Wiedźmin) niż pseudo gwiazdki :)
Oczywiście że pseudogwiazdki. Oni funkcjonują w dużo szerszej grupie ludzkiej niż Sapkowski.
Po pierwsze, to nie ufam statystykom dotyczącym czytelnictwa. Znam wiele osób czytających i korzystających do tego z bibliotek. Dobór lektur nie ma dla mnie żadnego znaczenia.
Zupełnie inaczej wygląda sprawa sprzedaży książek, to już zupełnie inna bajka. I pewnie tu pojawiają się wymienieni przez Ciebie osobnicy. No bo zwróć uwagę, oni nie przyznają się do czytania książek w ogóle, tylko wybranych, tych jedynych, modnych, swoich ;-) Czyli działają jako „reklama środowiskowa”. O przeczytanie ambitnej, wartościowej książki to ja ich nie posądzam. Mogliby mieć kłopoty ze zrozumieniem;-)
Krótko – to takie gadżeciarstwo.
My ich książek nie musimy czytać. Promujmy dobrą literaturę, która ma faktycznie czasami problemy z przebiciem się przez ten celebrycki chłam.
No przecież to oczywista sprawa Andrzeju :) Modny człowiek może czytać tylko modną książkę, a nie jakieś byle co :) Jeszcze by go zobaczyli z takim powiedzmy Abercrombie czy Scalzim pod pachą i wstyd by był :)
No przecież to oczywista sprawa Andrzeju :) Modny człowiek może czytać tylko modną książkę, a nie jakieś byle co :) Jeszcze by go zobaczyli z takim powiedzmy Abercrombie czy Scalzim pod pachą i wstyd by był :)
Nie wiesz przypadkiem, jaki chłam jest teraz najmodniejszy? Wezmę do autobusu. Wszyscy będą widzieli, że „jestę modnym czytelnikę!!!”, a nie, że się z jakąś Agnieszką Hałas i to na czytniku wożę;-)
Tak oftopowo, to widziałem ostatnio jak w autobusie taki modny nie mógł sobie z Samsungiem Galaxy S4 poradzić, Andek być trudna system w obsługa, i konfidencjonalnie do drugiego modnego szeptem słyszalnym w promieniu 100 metrów stwierdził, że chyba niepotrzebnie swojego ukochanego ajfona 5 dał żonie, bo tak Samsunga prezes zachwalał.
Na co stojący obok jakiś niemodny, równie donośnym szeptem wyjaśnił mu, że przyciskiem aparatu nie da odblokować ekranu, w żadnym telefonie.
Ten modny to miał pod pachą książkę, coś o kolorach chyba, bo z daleka to mi się tylko szary po angielsku w tytule rzucił w oczy;-)
Pewnie masz rację z tymi kolorami. Generalnie staram się nie wyśmiewać cudzych gustów, ale te piszące gwiazdki mnie jednak mocno irytują.
Co do modności, to pomyślałem o Chodakowskiej, ale byłoby to niesprawiedliwe w stosunku do niej, sądząc po tym jak wygląda, to babeczka jednak zna się na tym o czym pisze.
Więc moja propozycja na długie autobusowe przejażdżki to „Perfekcyjna pani domu. Poradnik ” – kolorowa okładka, modna gwiazdka, rady z choinki :)
Mnie boli, gdy słyszę, że ktoś nie czyta, bo szkoda mu czasu. Pytam więc,co on takiego ważnego w wolnych chwilach robi? patrzy bezsensownie w tv…? A co do piszących celebrytów, to nie ukrywam, że bardzo mnie to irytuje. Obawiam się również, że owe zjawisko będzie się niestety rozszerzać :/ Co za tym idzie… Starsza babcia zamiast kupić książkę godną przeczytania, to kupi gniot napisany przez jakąś panią znaną z tego, że jest znana.
Czytanie wielu osobom kojarzy się z czymś wyjątkowym, ponieważ patrząc na inne media, książka wymaga większego skupienia i poświęcenia czasu. Siąść przed TV jest łatwo, a to, co tam leci też nie jest najwyższych lotów. No i „konsumuje” się szybciej. W tej chwili literatura dla wielu nie jest substytutem TV lub radia, a jedynie dodatkiem – czymś zarezerwowanym dla tych co mogą sobie na taką przyjemność pozwolić. Dodatkiem bardzo istotnym, ponieważ bardziej rozwijającym i pobudzającym nasze szare komórki. Stąd też poczucie wyjątkowości i szerzący się snobizm.
Osoby czytające to mniejszość w naszym kraju. I tak jak prawie każda mniejszość, z „automatu” staje się ona grupą elitarną, szczególnie z perspektywy czytelników. Powstaje swego rodzaju kółko wzajemnej adoracji, ale dla mnie jest to coś pozytywnego. To trochę jak z kamieniami szlachetnymi. Im mniej ich jest, tym większą mają wartość. Oczywiście czytelnik czytelnikowi nierówny. Nawet w tej mniejszości powstają podziały na zwolenników poszczególnych gatunków itp.. Dobrym przykładem jest sama blogosfera – ludzie nie tyle czytający, ale jeszcze piszący o tym. I tu znów są podziały na blogerów, którzy recenzują i takich, co jedynie trzaskają fotki stosików.
Co do kawiarenek… Takie małe arkadie literackie istnieją od niepamiętnych czasów. Miejsca przyjazne molom książkowym są dobrym pomysłem na biznes. Z pewnością się wyróżniają, a i gości nie zabraknie. Takie lokale od razu mają klimat, „duszę”. W dużych miastach sprawdzają się znakomicie. :)
A celebryci jak to celebryci. Jeżeli istnieje popyt, to książka może lecieć na półki w księgarniach. Czasami wystarczy wydrukować zbiór felietonów z kilku magazynów. Ludzie to kupią. Nawet jeżeli czytelnictwo ma już przyczepioną malutką metkę z napisem „dla snobów” nie znaczy wcale, że jest to zawsze literatura wysokich lotów. Ale nawet najgorsza szmira zawsze będzie miała swych fanów. Podobnie jak literatura wybitna. :)
Widzę tu dwa różne zjawiska – z jednej strony pisanie wypocin o nazwie „książka o mnie i o mojej zajebistości”, a z drugiej snobowanie na książkę. To drugie martwi mnie bardziej – kolejny traktat Cichopkowej o życiu mogę ominąć szerokim łukiem, ale wiele akcji promujących czytanie (odnoszę takie wrażenie) zamiast zachęcać nieczytających pokazuje, jakie to czytanie jest wysublimowane i jak to poprzez książkę ma się kontakt z samym absolutem. Może jak się czyta Kafkę, ale nie jak się czyta pierwszy lepszy kryminał…
[…] , wiem, że sam pisałem o snobowaniu na czytanie, ale przecież chyba książka nie jest chyba jeszcze tak elitarna jak kawior, przynajmniej tak […]