[Z zakurzonej półki] Intelektualna podróż ku hipnotycznym majakom…
Wyszeptał, żebym za nim podążył. Kusił mnie stłumionym głosem z głębi ponurych zamków, przyobleczony płachtą tajemniczości. Poprzysiągł, że opowie historie, które wedrą się gwałtem w czeluście mojej psychiki i pozostaną tam na zawsze. Miałem zrezygnować, ale dziwna siła przyciągała mnie w stronę straceńczej przygody. Chcąc czy nie, prędko znalazłem się pod jego wpływem.Trudno opisać obrazy, jakie imaginował przed moimi oczami, sytuacje, których stałem się świadkiem. Opowiadał zawiłym językiem, kreował korytarze znaczeń mogące zaistnieć w wyobraźni tylko przy największym skupieniu. Był tego warty. W skrajnych spiralach narracji łatwo było zabłądzić, jak w wersach „Finneganów trenu”. W jego opowiadaniach rzadko pojawiały się dialogi, znacznie częściej do głosu dochodziła głęboka psychologia, tajemnie skrywane lęki i makabry zakorzenione w ludzkim umyśle. Mówił, że będzie kończyć szczęśliwie. Nie liczyłem na to.W wędrówce po jego neurotycznych wizjach dostrzegłem duszę romantyka – czarnego mistrza tej drogi i jej wyznawcę z powołania. Coraz odważniej brnął w kolejnych słowach w stronę horroru. Zza pleców dobiegały mnie majaki potępionych, plugawe okrzyki morderców, choroby przyklejone do starych murów i brutalne konflikty pradawnych rodów naznaczonych obłędem. W trakcie pochodu umarłem kilka razy, zostałem pogrzebany żywcem, cierpiałem na parę chorób psychicznych, przeżyłem kataleptyczne zwidy, doświadczyłem romantycznego magnetyzmu, klaustrofobicznego lęku, dekadenckich obaw i cierpiętniczego bólu istnienia. Większość z tych motywów zaczynała się powtarzać, może przez to następujące po sobie opowieści nieznajomego podlegały pewnym schematom. Przedstawił mi też pierwszą kryminalną intrygę w historii* i pradziadka Holmesa**. Z każdym kolejnym krokiem przekonywałem się, jaki kocioł robi mi w mózgu poetycki mistycyzm przeplatający się z kryminalną dedukcją i traktatem o śmierci – zmorze tak sugestywnej i obrazowej, że żyła we mnie do ostatniego tchnienia.
Nie ulega wątpliwości, iż każde słowo mistrza było poezją, a każda nadprzyrodzona scena zwykła posiadać drugie dno. Mogłem się tylko korzyć przed idealną formą języka, doceniać niebywały kunszt, samemu nie rozumiejąc wszystkiego. Przed poznaniem niesamowitych opowieści słyszałem pogłoski, że nie każdego porywa ten senny klimat. Nic dziwnego, staruszek miał skłonność do wybierania dłuższych dróg w narracji swych historii, ale czy nazwałbym to przynudzaniem? Raczej my – pospolici śmiertelnicy, mogliśmy nie oczekiwać takiej głębi i nie chłonąć jej z należytym uznaniem. Sam zwróciłem uwagę na kilka gorszych opowiastek, przerost formy nad treścią i treści nad formą. Tak bawił się człowiek-legenda, protoplasta wielu założeń, który po skończonej wędrówce ujął moją dłoń i niepozbawiony intrygującego uśmiechu przedstawił się, czyniąc ukłon: Edgar Allan Poe.
Napisać o Poem, że fajny i warto przeczytać to niemal zbrodnia. Tutaj koniecznym było wyrwać z lektury namiastkę horroru i podać ją w całym entourage’u. Zapewniam też, że „Opowieści niesamowite” to nie sama makabra, a przygoda bardzo wzbogacająca, klasyka czarnego romantyzmu, angażująca w każdym calu, okraszona świetnym tłumaczeniem Bolesława Leśmiana i Stanisława Wyrzykowskiego. Twórczość E. A. Poe jest przede wszystkim cenną i zajmującą wędrówką ku ciemnym stronom umysłu, ludzkim bolączkom oraz nadnaturalnym zjawiskom. W stronę towarzyszących człowiekowi tajemniczych zagadek, nadszarpniętej psychiki i nieubłagalności śmierci. Mimo że czasem musiałem się zmusić do kontynuowania paru opowiadań, skończenie ich wszystkich daje ogromną satysfakcję. Zdecydowanie warto znać i wracać regularnie po nowe oraz, rzecz jasna, pamiętne wrażenia.
*”Morderstwo przy rue Morgue” ze zbioru uznawane jest za pierwsze opowiadanie detektywistyczne z prawdziwego znaczenia, opublikowane w czasopiśmie Graham’s Magazine w 1841 roku stało się momentem historycznie przełomowym dla gatunku kryminału.
** Występujący w trzech opowiadaniach kryminalnych samozwańczy detektyw to Auguste C. Dupin – przykład dla Sherlocka Holmesa z tego względu, że jakiś czas przed nim rozwiązywał już zagadki stosując się do metody dedukcji.
I jeszcze mała sugestia: Odsyłam z nieskrywaną fascynacją do wierszy pana Poe (jeden z moich ulubionych nosi tytuł „Alone”) oraz filmów na podstawie prozy mistrza. Na początek świetnym pomysłem pozwalającym uchwycić odpowiedni klimat będą krótkie metraże: „Wahadło, studnia i nadzieja” Jana Svankmajera oraz „The Tell-Tale Heart” Teda Parmelee – oba nawiązujące do moich ulubionych opowiadań z książki : )
Podsumowanie:
Tytuł: Opowieści niesamowite
Autor: Edgar Allan Poe
Wydawca: Wydawnictwo Literackie
Moja ocena: 7/10
Kłaniam się za ten wpis do samej ziemi…
Potrafiłeś znaleźć słowa opisujące to zjawisko. Bo też On jest jednym z Mistrzów literatury!
Dla mnie może inaczej są rozłożone akcenty, bo to On napisał takie arcydzieła jak „Zagłada domu Usherów”, wiersz to oczywiście „Kruk” z nieśmiertelnym „Nevermore” http://home.agh.edu.pl/~szymon/raven.shtml no i muzyka gdzie zainspirował wspaniały album http://pl.wikipedia.org/wiki/Tales_of_Mystery_and_Imagination „Alan Parsons Project”!
Dziękuję to za mało :-)
Dziękuję za słowa uznania, bardzo miło czytać takie wypowiedzi.
„Zagłada domu Usherów” jest w dorobku Poe’go zdecydowanie najpełniejszym dziełem – zaryzykowałbym też stwierdzenie, że jednym z najtrudniejszych. Wystarczy sprawdzić, jakie zatrzęsienie odmiennych interpretacji krąży od lat w różnych przekazach. Może dlatego nie stawiam go w moim osobistym rankingu na podium, że po dwukrotnym przeczytaniu wciąż w wielu elementach mnie przerasta ;)
W kwestii poezji Mistrza przyznam, że jestem mniej zorientowany i wybrałem swój ulubiony wiersz z kilku(nastu?), które do tej pory poznałem. Tym bardziej dziękuję za „Kruka” – jedyne słowo, które tutaj pasuje, to wybitność.
A albumu „Alan Parsons Project” słuchałem akurat kilka miesięcy temu podczas czytania „Opowieści niesamowitych”. APP mieli to do siebie, że tworzyli płyty tematyczne (chociażby inna inspirowana twórczością Asimova).
O – jaki wspaniały klasyk… Poe należy do twórców, do których lubię wracać.
Ja z kolei już wiem, że będę wracał wielokrotnie ; )
O łoł, jak pięknie napisane.
Co nie zmienia faktu, że Poe nie nadaje na moich falach i nie ma w ogóle znaczenia fakt, że on już zszedł.
Czytałam jedno opowiadanie Poe i nie porwało mnie… Ale planuję nadrobić, bo może się okazać, że trafiłam na kiepski utwór… Soon. :)
Spytam z ciekawości: pamiętasz może, jaki tytuł nosiło to opowiadanie?
A gdybyś chciała zrealizować plany, polecam na dobry początek „Studnię i wahadło”, „Serce – oskarżycielem”, „Złotego żuka” i może jeszcze „Berenice” ;)
Urzekający wpis :) Jestem świeżo po lekturze zbioru opowiadań Poego i przyznam, że wciąż pozostaję z mieszanymi uczuciami – waham się między zachwytem a zniechęceniem, ale to pewnie dlatego, że nie wszystkie tematy P. mi przypadły do gustu (przedwczesnych pogrzebów mam już po dziurki w nosie ;)). Na pewno w pamięci pozostanie mi, poza ciekawymi pomysłami autora, piękny język i słownictwo (Poe + Leśmian i Wyrzykowski = coś pięknego).
A co do pierwowzora Holmesa, to mnie trochę bawi, że Arthur Conan Doyle nieco się tej inspiracji postacią Dupina wypierał, czy raczej próbował jego procesy wnioskowania dyskredytować ;)
Urzekający wpis :) Jestem świeżo po lekturze zbioru opowiadań Poego i przyznam, że wciąż pozostaję z mieszanymi uczuciami – waham się między zachwytem a zniechęceniem, ale to pewnie dlatego, że nie wszystkie tematy P. mi przypadły do gustu (przedwczesnych pogrzebów mam już po dziurki w nosie ;)). Na pewno w pamięci pozostanie mi, poza ciekawymi pomysłami autora, piękny język i słownictwo (Poe + Leśmian i Wyrzykowski = coś pięknego).
A co do pierwowzora Holmesa, to mnie trochę bawi, że Arthur Conan Doyle nieco się tej inspiracji postacią Dupina wypierał, czy raczej próbował jego procesy wnioskowania dyskredytować ;)
[…] – ostatnio coraz rzadziej odbiegałem od utartej formuły recenzji, jak zrobiłem to np. przy Edgarze Allanie Poem, ale dla Kinga uczyniłem wyjątek :) 10) Mój przyjaciel Meaulnes – pewnie nietrudno […]
Lektura nowelki „Metzengerstein” zajęła mi kilkanaście minut. Ochłonięcie po tym doświadczeniu – przynajmniej dwie godziny.
Tak to właśnie w przypadku Poego działa!
[…] opartych na grze z formą próbowałem m.in. w tekstach o Mechanicznej pomarańczy, Wielkim marszu, opowiadaniach Poego, Dziewczynie z sąsiedztwa i […]