Był pies, jest kot
Jakiś czas temu pisałem o książce Kaktus, dobry pies Barbary Gawryluk. To była bardzo niebezpieczna książka, bo można było stać się w tempie ekspresowym właścicielem czworonoga. Po Jak się masz Cukierku może się okazać, że macie kota :)
Książka Waldemara Cichonia to zbiór kilku przesympatycznych historii o kocie Cukierku i rodzinie u której mieszka. Sympatyczne, choć bardzo leniwe kocisko, ma naprawdę zabawne pomysły, a członkowie rodziny dzielnie mu w ich realizacji towarzyszą. Kto próbuje zagrać w reklamie, łapie myszy sąsiadów ( nieudolnie), obserwujemy go u weterynarza, a w Dniu Matki bierze udział we wręczaniu prezentu. Wszystko to napisane z pomysłem, zabawnie, bez zadęcia i z uśmiechem, a do tego rodzina opisana przez autora to naprawdę nieźle uzupełniająca się mala społeczność. Przy czytaniu kilka razy usłyszałem śmiech małego słuchacza i to chyba najlepsza rekomendacja :)
Jak to zwykle bywa w przygotowanych przez Dreams tytułach książka jest wydana znakomicie. Świetny papier, tłoczenia i twarda oprawa na pewno nie ulegną szybko małemu czytelnikowi , niezależnie od tego, czy będzie to jego pierwsza samodzielna lektura, czy też może rodzice będą czytać, a maluch jedynie oglądać. Mnie nie do końca przekonał sposób rysowania, ale małemu ilustracje się podobały, odpowiadał mu ich lekko karykaturalny rys.
Polecamy zdecydowanie choć nam w związku z alergią kot raczej nie grozi. Za to w przyszłym miesiącu idziemy na testy i możliwe, że psie problemy już minęły, a wtedy … :)
Jeny, nie pytaj, co przeczytałam, zamiast „kaktus”. Wujek Freud właśnie się ze mnie nabija :D Widać juz po okładce, że książka jest przesympatyczna. Ja kiedyś czytałam bratu wierszyk o szczeniaku – pieszczoszku. Mało matce dziury w brzuchu nie wywiercił z pragnienia posiadania psa. Nie dało mu się tylko przetłumaczyć, że szczeniak to nie rasa, a przemijający okres ;D
Taa. Ostatnio Bazyl zamiast anginie przeczytał waginie ;)
U nas jest większa faza na psa, zdecydowanie większa :
Janek strasznie bazgrzesz to i czytający mają kłopoty z czytaniem (hmmm… ) :-D
Albo coś takiego jest w Twoich tekstach, że się wszystkim (prawie) kojarzy w wiadomy sposób ;-)
Pies mówisz? Brakuje Ci ruchu? Oczywiście zdajesz sobie sprawę, że rodzinny pies potrzebuje kogoś do obsługi i to będziesz Ty? Wiem co mówię, mamy zaliczone dwa boksery ;-)
Za to do kotów to trzeba dojrzeć. W sekrecie Ci powiem, że kociarze konfabulują. Kot nie jest bezobsługowy, kot jest po prostu inaczej obsługowy niż pies (i kilka razy bardziej absorbujący). Psu to Ty wymyślasz zajęcia, a kot Tobie wymyśla zajęcia, głównie wtedy jak masz inne plany ;-) Różnica wygląda na drobną, ale jest z gatunku porażających…
Zawsze bazgrałem i tak mi zostało widać :) . Psa już miałem, a z kotem jest problem natury zdrowotnej, po usunięciu psa z domu alergany znikają, po usunięciu kota z domu alergeny zostają na 7 do 9 lat. Przynajmniej tak twierdzi Pani Alergolog ;)
Hej, hej! Widziałam te Wasze krakowskie niebieskie tramwaje :) Ładne są!
Ładne :)
Istnieje możliwość, że przybędę w lipcu. Żeby potem nie było gadania, że nic nie mówiłam!
(Przywieź szwagra, zobaczymy, co się da z tym zrobić ;) ).
Ty specjalnie to robisz? Bo ja właśnie w weekend wybywam :/
Kota już mamy (mimo alergii), więc ta książka jest w miarę bezpieczna. Gorzej, że kupiłam „Kaktusa” Barbary Gawryluk…
Nasza jest za duża aby ryzykować. A po Kaktusie szykuj się, nie wierzę, że nie zaczną się marudzenia :)