Święty Graal
Pierwszy był w dzieciństwie. Pamiętam, że jak wychodziły zeszytówki na papierze gazetowym i rodzicom udało się wyczarować pierwsza część Winnetou ( wydali go w sześciu ) to byłem szczęśliwy tak jakby zdobyli co najmniej skarb Rudobrodego :).
Drugi zapamiętany tytuł to „Lalka na łańcuch”, Graal rodziców, książka kupiona spod lady w wersji z jamnikiem. Rodzice cieszyli się wtedy jakby papier toaletowy w ilości 6 sztuk stał się niespodziewanie ich własnością :)
I na koniec mój pierwszy „dorosły” Graal. Różnymi sposobami udało mi się stać właścicielem ośmiu tomów zachwalanego cyklu David Eddings. Przeczytałem najpierw bonusowe trzy będące uzupełnieniem tych dziesięciu i bardzo mi się spodobały. Zdobyłem osiem podstawowych i utknąłem. Nie było ich w całym Krakowie, a Allegro wtedy jeszcze raczkowało. Problem był tym głębszy, że były to pierwsze dwa tomy, jakaż to była boleść. Masz osiem książek, ale jaki sens ma ich czytanie jeśli nie ma początku?
Poznany przypadkowo sprzedawca płyt z nielegalnymi odcinkami Star Treka uratował mi wtedy życie. Pojechał na handel do Gdańska i na jarmarku świętojańskim znalazł. Nie policzył nawet dużo, a ja mam komplet, 13 części opowieści o Belgarathcie przeczytałem wtedy w miesiąc :)
A jak to u was, podzielicie się swoją historią ? :)
Ja ostatnio miałem takiego Graala. Gdy czytałem Świętochowskiego „Utopie w rozwoju historycznym”, którą mam u siebie w biblio, w głowie kołatała mi się jedna myśl – muszę tę knigę mieć na własność.
Problem był taki, że książka została wydana w roku 1910. Schodziłem chyba wszystkie antykwariaty w Krakowie i nikt jej nie miał. Schodziłem, bo myślałem, że na miejscu będzie taniej. Na szczęście jest Internet, są antykwariaty internetowe i dziś jestem szczęśliwym posiadaczem najstarszej w mojej księgozbiorze książki.
No co ty, w Krakowie nigdy nie jest taniej jeśli chodzi o starocie :). Wszędzie tylko nie w tym mieście.
Ja też ostatnio maiłam takiego Graala – to Dickensa „Samotnia”. Udało się i mam.
No to super, gratulować :)
Janek, no Ty ja zadasz pytanie, to… Musiałem się namyśleć;-) Ale tak, powiem.
To było dawno. Gdzieś tak w ostatniej klasie podstawówki doszło do mnie, że Stanisław Lem pisze książkę o science fiction. Oczywiście, teraz to wszyscy wiedzą, że to „Fantastyka i futurologia”. Nie pamiętam przede wszystkim skąd się o tym dowiedziałem. Zdziwionym tym stwierdzeniem powiem, że Internetu nie mieliśmy, w TVP ( tylko jeden program był) raczej o tym nie mówiono, radio podobnie. Czyli musiałem w „Młodym Techniku” albo „Świecie Młodych” wyczytać;-) Nieistotne… Książka wyszła w 1970. Odbiłem się od niej lekko, bo jak dla ucznia przełomu 1/2 klasy szkoły średniej to była momentami za trudna… Jak w 1972 wyszło drugie poprawione wydanie to zaliczyłem bez problemów;-) Gdzie ten Graal? W książce! Lem niemiłosiernie krytykując (szczególnie USAńską) fantastykę wrzucił tyle streszczeń, że aż się chciało czytać!!!! Pomimo krytyki Mistrza;-) Takie grupowe, acz mimowolne, szczucie książkami. Graale w Graalu;-)
Ale kilka prawdziwych Graali też tam jest Stanisław Lem niewielu chwalił, ale wymienił Ph. K. Dicka i kogoś kto jest dla mnie ważną pisarką. Tam pierwszy raz przeczytałem o Lewej ręce ciemności Ursuli K. Le Guin… Okazało się, że warto było czekać na polskie wydanie…
BTW Myślę, że poza realnymi książkami każdy czytający ma też swojego prywatnego Graala… Książkę, której sam nie napisał, choć może chciał, czy próbował;-)
Ale jestem złośliwy no nie :) Zadawać pytania i jeszcze oczekiwać odpowiedzi. A w drugą stronę, w sensie Dick o Lemie to ponoć niezłe jaja były. Dick twierdził, że Lem nie istnieje, jest to tylko akronim jakiejś tajnej organizacji.
U mnie Graale się zmieniają, odchodzą w niepamięć, zdobyte i zaliczone, pojawiają się nowe. Ostatnio sporo takich Graali się pojawiło, takich prawdziwie nieosiągalnych: stare wydania dobrej, ale nigdy nie wznawianej fantastyki, a także klasycznych już kryminałów ze srebrnym kluczem. Najnowszy Graal, dla mnie nie do zdobycia: „Bartłomiej Farrar” Josephine Tey. Gdyby ktoś miał…
Podziel się tymi zwyklejszymi Graalami, popatrzę na półkach :)
Uwielbiam i ubóstwiam Tey. Ale Bartłomieja pełno na allegro, zerknij! Swojego nie oddam :)
Agnieszka, faktycznie, zobacz tutaj: http://allegro.pl/listing/listing.php?string=Bart%C5%82omiej+Farrar&search_scope= nawet różne wydania mają :)
oo ja mam dwa Graale, nietypowe trochę jak na mnie, pierwszy to Zwierzyniec Brzechwy z taką białą okładką i zwierzętami, a drugi to Bajki Samograjki Brzechwy w wydaniu podłużnym, oba sprzed ponad dwudziestu pięciu lat, bardzo bym chciała je mieć.
Myślałem przez moment, że mam to drugie na półce, ale jednak nie :(
Bajki Samograjki ma moja ciotka i liczę na to, że kiedyś je odziedziczę:)
Bajki Samograjki ma moja ciotka i liczę na to, że kiedyś je odziedziczę:)
Jest szansa :)
Ja nie kojarzę, żeby była książka, którą traktowałabym jako Graala. Chociaż gdy poznałam swojego partnera, powiedział mi, że jego ulubioną książką jest „Diabelskie drzewo” Kosińskiego. Ileż ja się naszukałam, i w końcu i tak nie znalazłam, ale na pomoc przyszło mi wydawnictwo Albatros, które po prostu wznowiło druk. :)
No i super, doczekałaś się :)
No i super, doczekałaś się :)
Moim świętym Graalem była Mistrz i Małgorzata w oryginale. I wykorzystałem wizytę na w ZSRR (1976 rok, Kijów, Moskwa, Leningrad) do poszukiwań tej książki w księgarniach i antykwariatach. Oczywiście nieskutecznie. Nawet kto to Bułhakow nie wiedzieli. Żeby było ciekawiej, to opiekujący się nami studenci nie tylko pokazali jego domek rodzinny, ale również wyciągnęli nas na dach kamienic (nieopodal) z pięknym widokiem na Don sugerując, że odpowiednie sceny z Mistrza i Małgorzaty inspirowane były tymi widokami…
Tak przy okazji — zaciągnęli nas na strasznie gniotowaty film, ale ballady śpiewał tam Wysocki… Udało mi się też kupić trzy czy cztery płytki (single) z piosenkami Wysockiego.
Lata później (na przełomie wieku XX/XXI) znajomi pracujący tam książkę mi kupili. Później znalazłem wersję elektroniczną, ale nigdy Mistrza i Małgorzaty w oryginale nie przeczytałem: już pierwsza próba była zabójcza: widziałem zdanie po rosyjsku a samo wyłaziło zdanie po polsku… Zapominam tłumaczenie myśląc o powrocie. Może najbliższe wakacje?
Myślisz, że zapomnisz? Hmmm… Nie byłem w stanie przeczytać, już nie mówię o oryginale, ale tłumaczenia Andrzeja Drawicza. Nie wyszedłem nawet poza Patriarsze Prudy. Niby czytałem jego, a właziło to tłumaczenie Lewandowskiej i Dąbrowskiego;-)
Chyba w końcu nadchodzi pora na mnie :)
Chyba w końcu nadchodzi pora na mnie :)
Zajrzyj jutro do mnie, będę szczuł popołudniu ;-)
Zajrzyj jutro do mnie, będę szczuł popołudniu ;-)
Moim Graalem była „Diuna” w Rebisowym wydaniu. Marzyła mi się długo, długo pozostawała za moim zasięgiem, aż dwa lata temu pewien znajomy photobloger sprezentował mi ją na urodziny. Po rozerwaniu opakowania pół godziny przeglądałam ilustracje i gładziłam okładkę, napawając się tym pięknym wydaniem.
Później postanowiłam, że muszę mieć cały komplet Diuny i powoli, w tempie „jedna książka na dwa miesiące” kupowałam następne części. I tak, teraz pysznie wyglądają na półce, a ja czasem wyciągam któryś tom i po prostu cieszę się z posiadania tak pięknej rzeczy :)
Obecnie marzę o kilku seriach: chciałabym mieć komplet nowych Kroków w Nieznane, kilka więcej książek Dukaja, kolekcję Lema, no i wszystkie papierowe pozycje z Powergraphu.
I, jeśli bogowie pozwolą, to z biegiem lat cel osiągnę :)
Diunę kopiłem przypadkowo w maleńkiej księgarni w Tolkmicku lub Fromborku podczas wakacyjnego wyjazdu nad morze, wydanie Iskier. Książka mi się rozleciała od czytania :)
Diunę kopiłem przypadkowo w maleńkiej księgarni w Tolkmicku lub Fromborku podczas wakacyjnego wyjazdu nad morze, wydanie Iskier. Książka mi się rozleciała od czytania :)
„Nielegalne odcinki Star Treka” – Bracie! To ty? :D
U mnie Świętym Graalem na pewno będą wszystkie tomy Pottera w oryginale, a to dlatego, że są niestety drogie. Ale takim najprawdziwszym Graalem jest „Kronika Krakowa” – nie wznowiona, nie do zdobycia. Z rzeczy, które mam na półce mogę sobie przypomnieć tylko Geralda Durrella „Nasza rodzina i inne zwierzęta”, też ciężko było zdobyć, ale udało się. :)
Koleś skądś to załatwiał, dogrywał polski dubbing i pchał do ludzi na kasetach VHS :)
Masz już któryś z tych Potterów? Jakieś szczególne wydanie?
Koleś skądś to załatwiał, dogrywał polski dubbing i pchał do ludzi na kasetach VHS :)
Masz już któryś z tych Potterów? Jakieś szczególne wydanie?
Tytus Karpowicz „Księga puszczy”
Bianki Witali „Tajemnica nocy leśnej”
Gustaw Morcinek „Czarna Julka”
Każdą wezmę na przechowanie jak by komuś zbywało.
Kiedyś miałem też „Jak detektyw Nosek zadziwił Lipki Nowe” Mariana Orłonia ale udało mi się ją zdobyć. Od czasów alledrogo łatwiej jest zdobyć „białe kruki”.
Całkiem spora lista :)
Białe kruki. Zresztą sporo jest pozycji zapomnianych z dzieciństwa i młodości. Stara dobra literatura spoza głównego nurtu (tego z czasów PRL). Zadziwiające jest, że niektórzy autorzy wydali tak mało książek i trafienie na nich to prawdziwy przypadek. Taki Karpowicz czy Bianki tudzież Marian Orłoń to kilka, kilkanaście pozycji. Gdzie im do takich Musierowicz, Wolskiego – produkujących książki na zamówienie. Z drugiej strony czasami widać, że autorzy piszący z potrzeby serca, ducha czy co tam, często tworzyli lepsze dzieła, niż ci piszący z potrzeby portfela.
Tytus Karpowicz „Księga puszczy”
Bianki Witali „Tajemnica nocy leśnej”
Gustaw Morcinek „Czarna Julka”
Każdą wezmę na przechowanie jak by komuś zbywało.
Kiedyś miałem też „Jak detektyw Nosek zadziwił Lipki Nowe” Mariana Orłonia ale udało mi się ją zdobyć. Od czasów alledrogo łatwiej jest zdobyć „białe kruki”.
Jeżeli mam być szczera to nigdy nie miałam czegoś takiego jak książkowy Graal. Raczej jest ze mną tak, jak z Agnieszką Hofmann, która wypowiedziała się powyżej. Co rusz pojawia się coś nowego, co chciałabym przeczytać i mieć na własność, a kiedy już się to uda, odkładam na bok i szukam dalej :)
Czyli chwilowe Graal’e tylko :) Trochę chyba szkoda.
Trochę pewnie tak :) Ale wszystko nadal przede mną. Kto wie? Może gdzieś tam czeka na mnie ten jeden jedyny Graal, o którego zdobycie będę musiała w swoim czasie powalczyć :)
Chodziłem bardzo długo po bibliotekach za taką jedną książką, ale nie żeby była warta tytułu Graala – chyba zbytni ze mnie jeszcze młokos, żeby kreować legendy literackich zdobyczy. To, co koniecznie musiałem do tej pory mieć na półce, z większym lub mniejszym wysiłkiem nabyłem, a kwintesencją Świętego Graala jest niezłomność, pot i łzy w poszukiwaniach.
A o książce, którą przywołałem na początku to ja Wam opowiem we wtorek :)
Czekamy z niecierpliwością :)
Zastanawiałam się, czy nie wpisać „Księgi Sądu Ostatecznego”, ale nie, bo to w końcu do zdobycia, tylko kwestia finansów (swoją drogą, teraz większość książek jest do zdobycia na allegro czy w antykwariatach).
Opowiem za to o „Hotelu pod Poległym Alpinistą”. Książka Strugackich, o której powiedział mi kolega, okazała się zrazu nie zdobycia, na szczęście szybko okazało się, że funkcjonuje również pod innym tytułem: „Sprawa zabójstwa”. Zapuściłam wici i okazało się, że kolega ją ma i jest w stanie się rozstać. Super. W międzyczasie zdobyłam sobie film nakręcony na podstawie tej powieści, ale nie spieszyłam się do oglądania, chciałam najpierw poznać powieść, zwłaszcza że film był po estońsku (ratunku).
Okazało się jednak, że w książce brakuje kilkunastu ostatnich stron! A kto czytał, ten wie, że te strony są naprawdę kluczowe, tam się zaczyna s-f, do tej pory to jakby zwykły kryminał (inaczej niż w „Śledztwie” Lema, tam od początku jest coś niezwykłego). Pracowicie więc odszukałam na allegro zakończoną aukcję z tą powieścią i napisałam do kupca (wtedy było można), że bardzo proszę o skan ostatnich stron. Dostałam fotki, też dobre. Wydrukowałam, włożyłam do książki, przeczytałam. Film też obejrzałam.
Oby wszystkie moje poszukiwania kończyły się tak pozytywnie.
To „Księga” jest taka droga? Aż sprawdzę bo leży na półce :)
Kilkadziesiąt złotych. Rekordów nie bije… ;)
Kilkadziesiąt złotych. Rekordów nie bije… ;)
Zastanawiałam się, czy nie wpisać „Księgi Sądu Ostatecznego”, ale nie, bo to w końcu do zdobycia, tylko kwestia finansów (swoją drogą, teraz większość książek jest do zdobycia na allegro czy w antykwariatach).
Opowiem za to o „Hotelu pod Poległym Alpinistą”. Książka Strugackich, o której powiedział mi kolega, okazała się zrazu nie zdobycia, na szczęście szybko okazało się, że funkcjonuje również pod innym tytułem: „Sprawa zabójstwa”. Zapuściłam wici i okazało się, że kolega ją ma i jest w stanie się rozstać. Super. W międzyczasie zdobyłam sobie film nakręcony na podstawie tej powieści, ale nie spieszyłam się do oglądania, chciałam najpierw poznać powieść, zwłaszcza że film był po estońsku (ratunku).
Okazało się jednak, że w książce brakuje kilkunastu ostatnich stron! A kto czytał, ten wie, że te strony są naprawdę kluczowe, tam się zaczyna s-f, do tej pory to jakby zwykły kryminał (inaczej niż w „Śledztwie” Lema, tam od początku jest coś niezwykłego). Pracowicie więc odszukałam na allegro zakończoną aukcję z tą powieścią i napisałam do kupca (wtedy było można), że bardzo proszę o skan ostatnich stron. Dostałam fotki, też dobre. Wydrukowałam, włożyłam do książki, przeczytałam. Film też obejrzałam.
Oby wszystkie moje poszukiwania kończyły się tak pozytywnie.