Daleka droga do małej, gniewnej planety
Daleka droga do małej, gniewnej planety to książka zaskoczenie. Sięgnąłem po nią dość przypadkowo, za sprawą przeczytanej gdzieś notki z informacją, że kolejna część serii została nominowana do którejś z fantastycznych nagród. Była to bodajże Hugo
Daleka droga
Od jakiegoś czasu przy zakupach niespecjalnie się tymi nominacjami aktualnie sugeruję. Mam niestety wrażenie, że zarówno Nebula, jak i Hugo zdecydowanie obniżyły swój poziom. Ale chyba cały światek miłośników fantastyki ma ostatnio takie marudzące podejście. Tak więc podszedłbym do tej informacji zupełnie bez emocji, gdyby nie króciutka informacja, że wcześniejszy tom, czyli wydana w Polsce Wspólna orbita zamknięta również taką nominację otrzymała. Kupiłem zatem tom pierwszy serii, czyli Daleką drogę do małej, gniewnej planety i wsiąknąłem. Ależ to było dobre. Zaskakujące, odświeżające, pełne znakomicie zbudowanych postaci. Do tego bardzo dobrze wykreowanym światem. Becky Chambers okazała się naprawdę świetną pisarką, a jej spojrzenie na obcych oczarowało mnie na całego.
Problemy współczesnej SF
Od wielu już lat odnieść można wrażenie, że klasyczna fantastyka, taka ze statkami kosmicznymi, odkrywaniem planet i dziwnymi obcymi nieco się wypaliła. Owszem popularność wciąż świecą historie z gatunku militarnej SF, ale w moim odczuciu są one dość mocno do siebie podobne. Wszystkie skupiają się na kosmicznej walce w rożnych konfiguracjach. Obcy kontra ludzie, ludzie kontra obcy. Obcy kontra obcy z pomocą ludzi. Można tak długo wymieniać. To co kiedyś mnie urzekło w SF, te obce światy i spotkania z innymi cywilizacjami zostało właściwie sprowadzone do tła do jakiejś kosmicznej bitwy. Miałem wręcz takie przekonanie, że jedynym, który próbuje wyjść ze sztampy jest John Scalzi. Jednak niestety nie jest on u nas zbyt popularny, a co za tym idzie nie jest za często wydawany. Nie upieram się, że tak rzeczywiście jest, może po prostu ja miałem pecha :). Ale wtedy weszła Becky Chambers i wzbudziła mój zachwyt.
Podsumowanie
Ależ to było dobre. Czytanie tej historii to była prawdziwa przyjemność. Inteligentna rozrywka na wysokim poziomie. Historia która wciąga, a jednocześnie zadaje mnóstwo ważnych pytań. Nie daje łatwych odpowiedzi i do tego bawi. Szczypta niewymuszonego humoru znakomicie doprawia tę barwną opowieść o wielorasowej załodze pewnego statku zajmującego się budową tuneli podprzestrzennych. Pisząc wielorasowej, mam tu na myśli zarówno przeróżne gatunki obcych, jak i ludzi różniących się od siebie naprawdę bardzo. Pytania o to, gdzie zaczyna się człowieczeństwo i jak daleko można się posunąć w poszukiwaniu zysku jeszcze tę książkę podkręcają, podnoszą na wyższy poziom. To najlepsza SF jaką przeczytałem od wielu lat, strasznie się cieszę, że tom drugi już na mnie czeka.
Info:
Tytuł: Daleka droga do małej, gniewnej planety
Autor: Becky Chambers
Tłumaczenie: Agnieszka Sylwanowicz
Wydawca: Zysk
Do tramwaju: wszędzie!
O tak, to jedna z moich ulubionych serii fantastycznych ostatnich lat. Mam nadzieję, że niedługo wyjdzie u nas trzeci tom. W ogóle Zysk ostatnio u mnie mocno punktuje.
A co jeszcze od nich polecasz? Poza oczywiście fantastyką militarną :D
Dzięki za namiar, właśnie skończyłem (w dwóch trzecich… więcej nie wytrzymam) trylogię „Marsz” i szukam czegoś naprawdę smacznego żeby wypłukać nędzny smak „Marszu” spomiędzy aksonów.
Tutaj nie wiem jak w tomie drugim, ale pierwszy jest naprawdę wart uwagi. Ciekawa fabuła, znakomite postacie i jeszcze to coś 'pod spodem’
No ładnie. Okazuje się, że pierwsza część jest owocem self-publishingu sfinansowanego przez zbiórkę na Kickstarterze.
Zatem to pierwszy naprawdę dobry self-publishing jaki czytałem. :D
A przynajmniej pierwszy o jakim wiem :D
Jestem ciekawa czy ta książka to byłby dobry pomysł dla osoby, której z SF nigdy nie było po drodze. Zazwyczaj mnie do takich powieści nie ciągnie, ale poczułam się po Twojej opinii zaintrygowana.
Chyba nie. Tu jest bardzo, bardzo, bardzo dużo klasycznych pomysłów, które mogą odrzucić.