Siła niższa, czyli Kisiel z najwyższej półki
Wczoraj miała miejsce premiera przed premierą, za jakiś czas pewnie będę miał papierową wersję, ale jak mawia Licho nie wytrzymałom, już przeczytałom i się niewyspałom, bo strasznie się nie mogłom doczekać.
W sumie nie ma się co dziwić, bo Siła niższa to właściwie jedna z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie w tym roku książek. O tym co się dzieje w środku nie napiszę nic, bo szkoda mi coś przypadkiem zdradzić, za to będzie w tej notce sporo o tym jak się tę książkę czyta, oraz co nieco na temat tego jakie są osoby tegoż dramatu.
Znajdziemy zatem w Sile niższej starych i nowych bohaterów, czyli Romańczuka, Turu, Carmillę, Licho, Tsadkiela (kocham tego gościa), Zmorę, Utopca, Krakersa, Gucia, żar-ptaka, dżina (chyba bez toniku), ekipę z Wermachtu (chętnie ich wypożyczę) i jeszcze nieco innego tałatajstwa. Jak widać Ałtorka się postarała i nawet najwybredniejsi kogoś dla siebie znajdą. Trochę pieprzę głupoty i ściemniam na początku, ale nie wypada od razu zacząć z chwaleniem i komplementami, jeszcze się nam Pani Kisiel spłoszy.
Oczekiwania, nie tylko moje, względem Siły niższej są z pewnością ogromne, napisanie kontynuacji hitu, który na Allegro osiągał kosmiczne ceny to z pewnością piekielnie trudne zadanie. Z jednej strony się nie dziwię, że autorka tak się wzbraniała przed tym, a z drugiej mam ochotę nawrzeszczeć na nią, CZEMU DO CHOLERY TAK DŁUGO TO TRWAŁO! Czemu musiałem czekać tyle czasu na tak ŚWIETNĄ książkę!
Przeczytana w tempie ekspresowym, opisana w trybie błyskawicznym, warta każdych pieniędzy, nawet takich jak za Dożywocie w najlepszych czasach. Lektura Siły niższej wciąga, bawi, budzi w czytelniku emocje. Napełnia ciepłem, optymizmem i pokazuje, że warto czasem na świat spojrzeć z innej, niekoniecznie szerszej, perspektywy. Ja sporo czytam, może nie tyle co niektórzy inni blogerzy, ale jednak więcej niż średnia i powiem wam, że Marta Kisiel ma ogromny talent do operowania słowem. Nie wiem jak to opisać z sensem, ale naprawdę mało kto potrafi wycisnąć tak wiele z tego, co przelewa na papier, najlepsze będzie chyba porównanie kulinarne. To mniej więcej tak, że przy czytaniu wielu innych mamy do czynienia z keksem z cukierni, w którym znaleźć można pojedyncze rodzynki, a ciasto ma w sobie nieco zakalca. Proza Pani Kisiel to natomiast babciny świąteczny keks wypełniony bakaliami, świeży, pachnący, rozpływający się w ustach. Nietrywialne żarty, przeplatane zaskakującymi porównaniami, umiejętna gra na emocjach i bamboszki Licha to tylko niektóre z elementów tego pysznego ciasta. Jak ktoś akurat nie lubi słodkich wypieków, to może użyć porównania pomiędzy suchym kotletem, a soczystym stejkiem.
Przyznam się jeszcze do jednego, nie wiem, czy nie jest to zbyt pochopna decyzja, ale co tam. To nie jest książka dla tych, którzy się łatwo wzruszają. Czterdziestotrzyletni facet poryczał się przy niej trzy razy, TRZY! Kurczę, ale ta babka umie pisać, pozostaje mieć tylko nadzieję, że na kolejną książkę nie będziemy czekać zbyt długo.
Informacja tramwajowa
Nie, nie i jeszcze raz nie. Albo się chichrasz jak fretka, albo robi ci się mokro pod oczyma, albo za nic nie chcesz wysiadać, totalnie bez sensu brać. Choć w sumie zabierać się za Siłę niższą wieczorem też bez sensu, bo rano człowiek niewyspany.
Żeby spiąć tę notkę jakąś klamrą, to napisałom ten tekst od razu, bo się we mnie gotowałom z przyjemności czytania. Alleluja! :)
P.S. Redaktor jakoś dał radę, ledwo ledwo, ale jednak. ;)
Podsumowanie:
Tytuł: Siła niższa
Autor: Marta Kisiel
Wydawca: Uroboros
Do tramwaju: nie
Ocena czytadłowa: 6/6
Ocena bezludnowyspowa: 5/6 ( 6/6 jeśli w pakiecie z Dożywociem)
A coś kolega ma do redaktora? Hę?
Nie powiem, boję się ;)
Człowiek tu na własnym grzbiecie wynosi książkę na nowy poziom i się doczekuje takiej wdzięczności. Podłość ludzka nie zna granic! :P
Pewnie Ci jakąś przydawkę chce wytknąć…
Ja jemu, czy on mnie? ;)
Uchhh, nie miałam powiadomień ustawionych i teraz już sama nie pamiętam :P
No i same spoilery! Ech! :P
Całe mnóstwo! :D
Ja sobie pewnie na targach kupię – te fragmenty co na FB były obiecujące bardzo :)
„Lektura Siły wyższej wciąga”. Ty się jednak nie mogłeś zdecydować czy ona była wyższa czy niższa??
Ona była tak wysoka, że przeskoczyła z niższej do wyższej :)
Ale Marta Tobą zakręciła :)
Co prawda wyczerpałam już limit książek do płakania na tę jesień, ale na „Siłę niższą” z autografem ostrzę sobie kły (i pazury).
I popłaczesz sobie ze śmiechu :)
Zbankrutuję! Po co ja w ogóle tu zaglądam? :D
A serio – dzięki za recenzję :)
Podły ja :)
Oczywiście, że kupię!
Słuszna koncepcja :)
A nawet nie wiedziałam o tej kontynuacji i teraz sobie zamówiłam :). Początek był niezły – nie to co mojej ulubionej Mileny Wójtowicz, ale fajna książka. Lubię te klimaty
Tylko Milena chyba już nie pisze :(
Pięknie napisałoś!
Uwielbiam tę książkę. Cudny antydepresant. :)
Miłoś mi ;)
[…] nas tej przyjemności. W sobotę idę po autograf Marty Kisiel, która wydała (wreszcie!!) kolejną książkę, na którą czekał naród (a przynajmniej […]
Jeżuniu… gdzieś Ty się poryczał, hę?
A choćby na końcu, jak pewien anioł rozwinął skrzydła :)