[Kwiecień] okiem Secrusa


Co się z nimi stało?
Od niedawna udzielam się na portalu o zróżnicowanej tematyce, który z racji swej młodości nie istnieje wiele dłużej niż czas, w którym ja piszę dla niego artykuły. Inicjatywa jest świeża, plany idealistyczne, ekipa skora do działania. Chodzi o to, by stworzyć coś własnego z gronem osób chcących publikować pod własnym nazwiskiem, na razie w formie internetowego portalu, a później, kto wie… może lokalnej gazety? W każdym razie: tematyka jest przeróżna, działów wiele i każdy pisze o tym, czym sam się interesuje i na temat czego ma dużo do powiedzenia. Ja jestem redaktorem działu film oraz udzielam się w części poświęconej książkom. O ile blog jest dla mnie pasjonującym przeżyciem i nie zamierzam z blogowania rezygnować, o tyle pisanie artykułów w pewien sposób podporządkowanych normom dziennikarskim jest nowym wyzwaniem, które z pewnością da mi potrzebne w przyszłości doświadczenie. Piszemy o polityce, kinie, modzie, kulinariach, społeczeństwie, motoryzacji, ekonomii… O najnowszych wydarzeniach, z których wychodzimy, dając zaczątek dalszym przemyśleniom. Robimy to z pasją i zapałem, chcąc wiedzieć, że jesteśmy odwiedzani i czytani.
Będzie mi bardzo miło, jeśli odwiedzicie tę stronę i zerkniecie, jak to wszystko wygląda. Początki bywają trudne, jednak jesteśmy dobrej myśli. Jeżeli chcielibyście przeczytać coś mojego, zachęcam, by kliknąć TUTAJ. Piszę zarówno luźne artykuły, jak i wpisy podporządkowane cyklowi dotyczącemu produkcji krótkometrażowych. W planach mam też serię „Książka vs. Film”, w której będę porównywał literackie pierwowzory z ich adaptacjami na zasadzie kilku określonych kryteriów. Kto wie, może na pierwszy ogień pójdzie „Droga”? ;) Ale dość już, bo reklama reklamą, ale trzeba znać umiar!
Żegnam się z Wami, dziękuję za poświęcony czas i czekam na wszelkie opinie. Trzymajcie się, do zobaczenia za miesiąc :)
Zapowiedzi niczego sobie, będę czekała na recenzje. ;)
Zapowiedzi niczego sobie, będę czekała na recenzje. ;)
Wzięłabym się za książkę Raymonda Chandlera ,,Głęboki sen”. Mam tę książkę na półce, a więc pewnie niedługo się za nią wezmę :>
To chyba druga najbardziej popularna u nas powieść Chandlera, zaraz po „Żegnaj, laleczko” (której stare wydanie też zakupiłem po okazyjnej cenie…), więc faktycznie wypada znać. A później można zasiąść do bardzo docenionego filmu z nurtu noir z Bogartem :)
To chyba druga najbardziej popularna u nas powieść Chandlera, zaraz po „Żegnaj, laleczko” (której stare wydanie też zakupiłem po okazyjnej cenie…), więc faktycznie wypada znać. A później można zasiąść do bardzo docenionego filmu z nurtu noir z Bogartem :)
O książkach nie słyszałam, ale czekam na recenzje. Szczególnie „Głębokiego snu”. Pozdrawiam!
Na pewno będzie niebawem w cyklu [Z zakurzonej półki] ;) Również pozdrawiam.
Ten „Charly” z Cliffem Robertsonem jest świetny! Bądź co bądź jego oskarowa rola!
No i widzę Wszystkie strony świata – lektura obowiązkowa:-) Chociaż w tym wydaniu brakuje jednego opowiadania – Ci, którzy odchodzą z Omelas:-(
Właśnie muszę zobaczyć tę wersję, bo telewizyjniak w żaden sposób nie sprostał opowieści. Ale wcześniej chwilę odpocznę od „Kwiatów dla Algernona” – w końcu ileż można poznawać tę samą historię w różnych wydaniach, nawet tak dobrą ;)
Co do „Wszystkich stron świata” – dzięki za informację, zapamiętam i w trakcie lektury spróbuję zdobyć brakujący tekst.
Ten „Charly” z Cliffem Robertsonem jest świetny! Bądź co bądź jego oskarowa rola!
No i widzę Wszystkie strony świata – lektura obowiązkowa:-) Chociaż w tym wydaniu brakuje jednego opowiadania – Ci, którzy odchodzą z Omelas:-(
Chce się żyć robi wrażenie niemałe. „Witaj w klubie” również nie.moja stylistyka, dlatego nie żałuję, że nie poszłam do kina. Z „Amelią” i „Amatorem” się zgodzę. ;)
Sporo filmów i książek. Chętnie obejrzałabym „Chce się żyć”, a co do pozostałych filmów naj-, zgadzam się niemal całkowicie (nie widziałam „Wyścigu” i „Witaj w klubie”, więc nie mama zdania). Ciekawa jestem Twojego odbioru „Cudzoziemki”…
„Cudzoziemkę” teoretycznie czytałem w liceum, kiedy była lekturą obowiązkową… Niestety to jeden z tych tytułów szkolnych (niewielu co prawda, ale jednak), które poznałem bardziej teoretycznie, niż praktycznie. W każdym razie warto mieć go na półce, by móc sięgnąć w dowolnej chwili – a że ja stale nadrabiam wszystko, co wcześniej z jakichś powodów mnie ominęło, a ominąć nie powinno, na pewno niedługo przeczytam i wyrażę swoje zdanie w podobnym do tego podsumowaniu ;)